Translate

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 4

W kuchni zobaczyłam chłopaka z szopą na głowie. Udawałam, że go nie widzę, ale on gapił się na mnie jak jakiś jastrząb, który chce upolować swoją ofiarę.
- Masz jakiś problem? - spytałam, gdyż myślałam, że zaraz wybuchnę.
- Ja? Nie. Czemu pytasz? - jak można być takim durniem?! Nie skomentuję tego. Wyciągłam z lodówki mleko i poszłam do salonu. Zalegiwał tam na kanapie brunet z mnóstwem tatuaży. Usiadłam koło niego i włączyłam telewizor. Ten też się na mnie gapił. Ja pierdole! Nie wiem, aż tak dziwna jestem?! Zignorowałam go i dalej wpatrywałam się w ekran. Nagle do tego samego pomieszczenia wpadł szatyn w bluzce w paski i czerwonych rurkach. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Nikt nie razczył wstać, więc podeszłam do drewnianych ''wrot''.
- Dzień.... ooo to znowu ty! - zobaczyłam tego samego policjanta co wtedy mnie zabrał na komisariat.
- Też miło cię widzieć Michał - mruknęłam pod nosem - po co tu przyszłeś?
- Po ciebie - uśmichnął się szeroko. Oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówek.
- Co ja takiego zrobiłam?! Przecież byłam grzeczna! Nie zapaliłam od wczoraj ani jednego papierosa!- zaczełam krzyczeć na niego z pretensjami. Ten tylko złapał mnie za ramię i pociągnął do radiowozu.
- Puść mnie! - zaczełam go okładać pięściami. Jednak jego to nie ruszało. Dosłownie wrzucił mnie do samochodu i odjechaliśmy. Tylko zostaje mi jedno pytanie : Co ja takiego zrobiłam?


*Perspektywa Liam'a*
Ubrany wyszedłem pokoju Niall'a. Śmieszna ta sytuacja z Amy. Jak zobaczyłem ją z tym kijem to myślałem, że chce mnie zabić, ale na szczęście się miliłem. Weszłem do salonu, wszyscy już tam siedzieli oprócz jednej osoby:
- Ej, chłopaki.. Gdzie jest Amy? - spytałem zdezorientowany.
- Spokojnie Liam, zabrali już ją - powiedział na luzie Louis.
- Kto ją zabrał? - już ją rodzice wzieli? Nie, to nie, możliwe.
- Jak to kto? Policja! Liam, ogarnij się! Jakaś psychofanka się włamała, a ty się o nią martwisz? -  sparaliżowało mnie.
- Zadzwoniliście na policję?! - zacząłem się na nich drzeć.
- No tak... - nic więcej nie powiedziałem tylko ubrałem buty i szybko wyszłem z domu. Odpaliłem samochód i już nie bylo mnie na podjeździe. Jak można być tak mądrym i zadzwonić na policję? Nie rozumiem tego....

*Perspektywa Amy*
- Ile jeszcze razy mam mówić, że ja się nigdzie nie włamałam! - setny raz wypowiedziałam to samo zdanie. Policjanci w Anglii są chyba bez mózgów! Zrezygnowana usiadłam na krześle i myślałam jak się stąd wydostać.
- Panie komisarzu przyszedł Liam Payne po Amy Wa... wa... - nie mógł wypowiedzieć mojego nazwiska, ale mniejsza z tym. Liam tu przyjechał! Po mnie! Momentalnie wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam jeszcze krzyki facetów w mundurach. Zobaczyłam Liam'a. Siedział na jednym z krzeseł, kiedy mnie ujrzał uśmichnął się lekko. Niestety, mi nie było do śmiechu.
- To ty zadzwoniłeś po policję? - spytałam jeszcze w miarę spokojna.
- Nie, Louis... - powiedział spuszczając głowę. - Naprawdę cię za nich przepraszam, nie wiedziałem, że, aż do tego to dojdzie - mówił to na jednym tchu. Dopiero teraz zauważyłam jego brązowe oczy. Coś mi się zdaję, że tylko jego w miarę polubię. A tego całego Louis'a to chyba zabiję! Ciekawe, który to był.. Może ten blondyn, może gościu z szopą na głowie lub chłopak z tatułażami, a,  i jeszcze jest pasiasty. Nie wiem, ale mu dowalę. Wsiadłam z szatynem do samochodu i odjechaliśmy. Stanął na podjeździe i wyłączył silnik. Siedzieliśmy tak w milczeniu przez chwilę, ale niestety nic nie trwa wiecznie:
- Mam do ciebie prośbę - zaczął chłopak nie pewnie - idź prosto do mojego pokoju, nie odzywaj się do nikogo, dobrze?
- Niczego nie obiecuję - nikomu nigdy niczego nie obiecuję. Przepraszam, jest jeden wyjątek. Moja przjaciółka Maja. Kocham ją jak siostrę, ale nie należy do mojej paczki. Powiedziała, że nie będzie się zadawała z takimi pedałami co myślą, że wszystko mogą. Nie popiera mojego zachowania, ale i tak mnie wielbi. Wyszłam z pojazdu i szłam w kierunku drzwi. Przekręciłam klamkę i poczułam przyjemne ciepło. Zdjęłam buty, a kurtkę powiesiłam na wieszaku. Pokonałam już połowę schodów, gdy z na przeciwka szedł pasiak.
- A co ty tutaj robisz? - spytał zaskoczony szatyn. Miał bardzo ładne oczy, ni to niebieskie, ni to zielone, były takie szare. Tak, zdecydowanie były to szare oczy. Zaleciłam się do prośby Liam'a czyli się nie odezwałam. Przeszłam koło niego, ale nie było mi godne wejść na górę, ponieważ ktoś chwycił mnie mocno za nadgarstek.
- Puszczaj! To boli! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
- W dupie mam, że cię to boli! Odpowiadaj, co ty tutaj robisz?! - przycisnął mnie do ściany. Nie miałam jak uciec, więc postanowiłam coć powiedzieć:
- Kurwa, mieszkam tutaj!
- Słuchaj mała.... - nie dane było mu skączyć, gdyż ktoś zaczął krzyczeć.
- Louis zostaw ją! Ona tu mieszka! - zorientowałam się, że to Liam. - Chodź - pociągnął mnie do swojego pokoju i posadził na łóżku. - Mówiłem, że masz się do nikogo nie odzywać - powiedział z troską.
- I tak było, ale ten cały Louis mnie szarpnął za nadgarstek i zaczął na mnie krzyczeć - odpowiedziałam, łapiąc za obolałe miejsce.
- Pokaż rękę - powiedział Liam wyciągając swoje dłonie.
- Nic mi nie jest - odsunełam się trochę od niego.
- Proszę cię , nie dyskutuj - nie chętnie podałam mu rękę, ten ujrzał na niej nie wielkiego siniaka. - Będę musiał porozmawiać z Louis'em - westchnął puszczając moją dłoń.
- Nie musisz sama z nim porozmawiam - wstałam szybko wiedząc, że pewnie Liam za chwilę by mnie zatrzymał. Wyszłam szybko z pokoju słysząc wołania chłopaka. Weszłam, a raczej wbiegłam do salonu.
- Ty, Louis!
- Czego chcesz dziewczyno? - jęknął nie zadowolony.
- Przywalić ci! - krzynęłam w jego stronę. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, ale mnie to nie ruszało. Nadal patrzyłam w cudowne oczy pasiaka.. Nie! Stop! O czym ja myślę?! Przyszłam mu tu przywalić, a nie prawić komplementy w myślach.
- Ależ proszę bardzo wal - mruknął pod nosem. Już miałam do niego podejść, ale brunet z tatułażami mnie odciągnął.
- Coś myślę, że źle, by się to skończyło - powiedział wrzucając mnie lekko do kuchni. - Jestem Zayn - uśmiechnął się przyjaźnie.
- A ja jestem królowa Elżbieta - i podałam mu rękę. Jego mina. Bezcenna. - Żartuję, jestem Amy - uśmichnęłam się szczerze.
- Wiesz, bo chodzi  oto, że chcemy zrobić dziś imprezę.........



______________________________________

Elo! No i jak ?? Da się przeżyć?? Bardzo proszę o wyrażenie szczerej opinii :)

Do zobaczenia!!

2 komentarze:

  1. Z góry przepraszam za spam!

    ''Jestem inna niż oni,choć często zachowuję się tak samo podle. Spytacie, czemu inna? Wcale nie jestem bogata, nie mieszkam w willi z 30 sypialniami i basenem. Można powiedzieć, że jestem raczej biedna, mieszkam z mamą w wielkim, starym wieżowcu na obrzeżach miasta. Dobrze się uczę, choć innym wmawiam zupełnie co innego. Nie noszę ciuchów za 1 000 funtów. Faktycznie mam firmowe ciuchy. Skąd? Odpowiedź jest prosta. Lumpeksy.
    Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego mnie lubią? Za mój charakter? NIE. Za wygląd? BŁĄD. Po prostu nic o mnie nie wiedzą, taka jest prawda.''

    Zapraszam na http://let-me-see-beneath-your-beautiful.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  2. czesto olewam nauke i wczesniej miałam juz mniej więcej cale opowiadanie w glowie :) na lekcjach mam czasami pomysly to pisze ;D

    OdpowiedzUsuń