Translate

środa, 23 października 2013

Rozdział 9 {część druga}

- Trzeba ją obudzić - szepnął ktoś. Nadal jednak nie otwierałam oczu.
- Nawet nie próbuj, przecież tak słodko wygląda - odpowiedział ten wspaniały głos. - Liam, tylko proszę cię, nikomu nie mów.
- Słowo harcerza - powiedział donośnym głosem na co Lou zaczął od razu go uciszać. Nie wiem czemu, ale zachciało mi się śmiać. Ogar, Amela! - To ja idę do domu, a ty rób co chcesz tylko jej nie zgwałć - rzucił żartobliwie i wyszedł z samochodu.
- Nigdy bym jej nie skrzywdził - szepnął jakby do siebie. Nie skrzywdziłby mnie? Słodkie, za słodkie. Miło, że tak mówi, ale nie chcę, żebyśmy byli kolejną przecukrzoną parą, która widzi dookoła tylko serduszka, kwiatki i słodycze. Po chwili usłyszałam trzask, coś jakby dźwięk tłuczonego szkła na zewnątrz. Szybko podniosłam głowę i popatrzyłam przez szybę. Liam miał kilka zniczy w ręku, a jak się domyślam to na ziemi to też to szklane naczynie, które polega na czczeniu naszych zmarłych bliskich. Mam tylko jedno pytanie, po chuja mu znicze? - No co za idiota - warknął Louis. - W porządku, skarbie? - spytał patrząc się na mnie. Muszę się przyzwyczaić do tego typu słodkości.
- Tak, jestem tylko niewyspana - ziewnęłam na co szatyn się zaśmiał. Lou wyszedł z samochodu i podszedł do drzwi od mojej strony i otworzył je jak najszerzej. To, co teraz zrobił zaskoczyło mnie. Wziął ciężarówkę (czytaj: Amelia Wasilewska) na ręce. - Loueh, umiem chodzić. Postaw mnie na ziemi - poprosiłam ospale.
- Nie, bo jeszcze mi zaśniesz idąc - zaśmiał się chłopięco. Coś tam mruknęłam w odpowiedzi pod nosem i dałam sobie spokój. Spać, spać, spać....


***

Gdy się obudziłam było mi bardzo gorąco. Otwarłam szeroko oczy, a moim oczom ukazał się przepiękny widok Louis'a. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
- Czy mógłbyś ze mnie zejść? - mruknęłam nie zadowolona z pobudki. - Gdzie jest pościel? - spytałam rozglądając się dookoła.
- Na ziemi - powiedział. - Wstawaj skarbie, bo śniadanie już prawie gotowe. Niall robi naleśniki.
- Daliście mu robić jedzenie, serio? - spytałam unosząc jedną brew. Blondasek wstał  rano by zrobić naleśniki? Przecież on nie umie gotować, a nawet jeśli coś zrobi dobrze to albo dodał tam coś niejadalnego dla nas, albo nie wiem co jeszcze. - Okej, ale nie chcę pierwsza tego próbować - wstałam i popatrzyłam do lustra. Wyglądałam jak widmo.... Ugh.... Przeczesałam trochę włosy, żeby doprowadzić je do ładu i składu. Już brałam korektor by ukryć swoje niedoskonałości, ale Lou się wtrącił.
- Nie potrzebujesz tego, księżniczko - powiedział i wziął ode mnie małą tubkę.
- Właśnie, że potrzebuję - chciałam odzyskać swoją własność, ale on tylko schował korektor do kieszeni.
- Jesteś śliczna w każdym calu. Nie używaj tego, bo to nie jest ci potrzebne - zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko.
- Aww.... To słodkie co mówisz. A teraz oddaj mi to - uśmiechnęłam się słodko. Zbliżył się jeszcze bardziej, nasze twarze dzieliły tylko milimetry. Patrzył mi w oczy jakby czekał na jakieś pozwolenie, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Pocałowałam go. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek. Po chwili odsunęliśmy się od siebie tylko po to by po kilku sekundach złączyć się w szczelnym uścisku.
- Szczerze, myślałem, że prędzej mi przywalisz w twarz niż mnie pocałujesz - zaśmiał się. - Dobra, koniec dyskusji. Na śniadanie - chciał udawać surowego, ale coś mu nie wyszło. Zeszliśmy razem po schodach. Lou chciał mnie złapać za rękę, ale przypomniałam mu, że mieliśmy na razie nie mówić chłopakom. Czekaj, czekaj... To w nocy przy Liam'ie. "Słowo harcerza". Dopiero teraz to do mnie dotarło.
- Czemu powiedziałeś Liam'owi? - krzyknęłam do niego szeptem. Popatrzył na mnie lekko zakłopotany moim nagłym "wybuchem".
- Chciałem po prostu, żeby jedna osoba wiedziała o nas by mogła kryć nas jak gdzieś wychodzimy. Przepraszam, księżniczko - on myśli, że jestem na niego zła? Przytuliłam go szybko gdy usłyszałam jakieś kroki z salonu. Weszliśmy do kuchni i zobaczyliśmy pichcącego Niall'a.
- No jedzcie, bo zaraz nie będzie - powiedział nawet na nas nie patrząc. Popatrzyłam na talerz koło blondyna. Tylko jeden?! Wszystko ze żarli?! - Lou, idź szybko do sklepu, bo mi się mleko zaraz skończy - Nialler zaczął panikować.
- Spokojnie, już idę - powiedział niechętnie. Uśmiechnął się do mnie dyskretnie wyszedł. Powodzenia jak znajdzie jakiś sklep. Wątpię, że dogada się z nimi po angielsku. No cóż, będzie musiał gestykulować, a jak jeszcze zapłaci funtami...Będzie ciekawie. Zwinęłam naleśnika z talerzyka i usiadłam przy stole pochłaniając moje śniadanko.
- I jak? - spytał Niall patrząc na mnie wyczekująco.
- Hmm.. Mogłeś trochę bardziej pod smażyć, ale i tak całkiem niezłe - mówiłam z pełną buzią. Po chwili pojawił się Liam, który uśmiechnął się do nas. Podszedł do blatu i tak, żeby Niall nie zauważył zabrał mleko. Wziął łyka.... i od razu to wypluł.
- Z tego mleka robiłeś naleśniki? - spytał trochę przestraszony. Blondyn kiwnął głową. - A patrzyłeś na..... - nie dane było mu do kończyć, ponieważ z impetetem odsunęłam krzesło i jak najszybciej udałam się do łazienki. Czułam jakbym wymiotowała całe swoje wnętrzności. Po całej tej czynności wytarłam usta i umyłam zęby. Poszłam do kuchni by ochrzanić tego idiotę.
- Niall, zabiję cię - wymamrotał czując napływ kolejnych wymiocin. - Zaraz potem jak wrócę z łazienki - i w mgnieniu oka znowu ślęczałam nad toaletą. Odsunęłam się od sedesu i oparłam o ścianę wciągając głęboko powietrze. Po dłuższej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Bez mojego pozwolenia ktoś wparował do łazienki, w której po prostu bosko pachniało. Tak, to był sarkazm.
- Wyjdź stąd, wyglądam okropnie - powiedziałam zakrywając swoją twarz dłońmi.
- Słyszałem, że Niall dał ci dość stare mleko - kucnął przede mną Lou gładząc moje plecy.
- Chyba pójdę do łóżka, bo słabo się czuję - powiedziałam próbując wstać, ale nagle Loueh wziął mnie na ręce. - Mogę iść sama, naprawdę.
- Sama mówiłaś, że nie czujesz za dobrze. Nie chcę żebyś się przewróciła po drodze - w jego głosie można było wyczuć troskę. Zaniósł mnie do pokoju, który był dosłownie trzy kroki od łazienki. Położył mnie na łóżku i przykrył kocem. Zaraz po tym ułożył się koło mnie lekko przyciągając do swojej klatki piersiowej. Z racji tego, że było mi bardzo cieplutko postanowiłam trochę poudawać, że śpię by ze mną został.


___________________________

Wiem jestem idiotką, przepraszam za to. Na prawdę nie mam czasu. Sprawdzian za sprawdzianem, kartkówka za kartkówką, do tego dochodzą moje jakże świetne oceny, które próbuję w dużej ilości poprawiać. Jeszcze do tego przez stres czuję jakbym zaraz miała się przewrócić, a do tego dostałam ostatnio w ryj piłką. Mam za dużo obowiązków, za dużo wszystkiego. W weekendy mnie praktycznie w ogóle nie ma. To chyba tyle z tą sprawą. Dalej. Kiedyś pisałam, że to opowiadanie to dopiero koniec początku. Chcę wam tylko powiedzieć, że zaszła mała zmiana planów. Stwierdziłam, że ten blog jest do kitu, więc zakończę go w około trzech rozdziałach, ale nie jestem pewna. I chyba będę pisać nowe opowiadanie. Mam już adres bloga, bohaterów, ale postanowiłam, że nie będę sobie dokładać więcej, czyli jak skończę z tym to dopiero będzie następny. To tyle mojego zanudzania ;) Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli ;c


PS. Dziękuję za 10 komentarzy ;*