Translate

środa, 20 marca 2013

Rozdział 12

Obudziło mnie lekkie szturchanie. Otworzyłam leniwie oczy i kogo ujrzałam? Jaśnie pana Tomlinson'a.
- A co ty tutaj robisz? - spytałam ziewając.
- Może zrobimy śniadanie, bo jak reszta wstanie skacowana to nic im się nie będzię chciało - uśmiechnął się uroczo. Noż kurwa, czemu on ma taki wspaniały uśmiech?!
- No dobrze - westchnęłam. - Daj mi pięć minut, ogarnę się trochę - mruknęłam. On pokiwał głową i wyszedł. Zorientowałam się, że jestem w swoim pokoju. Z tego co pamiętam to zasnęłam na podłodze. Taa.. ostatnio zasypiam w dziwnych miejscach. Wstałam, przebrałam się w czyste ubrania, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół. W kuchni siedział Louis pijący kawę.
- To co robimy? - spytał.
- Naleśniki, dawno nie ich nie jadłam - stwierdziłam. Wzieliśmy potrzebne skaładniki i zaczeliśmy kręcić się po kuchni....


*Perspektywa Harry'ego*
Nigdy więcej imprez u Ed'a. Ten chłopak opija nas, a sam prawie nic pije, ale trzeba przyznać, że on robi najlepsze balangi na świecie. Skacowany zeszłem na dół, by wziąć tabletkę na bolącą głowę. Bardzo mnie zdziwiło to co zobaczyłem. Louis i Amy robili śniadanie i śmiali się jak głupi. Postanowiłem, że będę ich obserwować przez jakiś czas. Stali do mnie tyłem, więc mnie nie widzieli.
- Amy, bo ja słyszałem, że masz.. - i szepnął jej coś na ucho.
- No mam, chcesz? - spytała lekko zdziwiona.
- Tak? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wiesz, że łatwo się uzależnić? - pokiwał głową. - No dobrze. - wytarła ręce w scierkę. Ja już nie wytrzymałem, więc wkroczyłem do akcji.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wydarłem jej się w twarz. - Pakuj się i wyjdź z naszego domu! Nie będziemy kryć narkomanki!
- Myślisz, że ja jestem ćpunką? - uniosła jedną brew. Pokiwałem głową energicznie i co z tego, że mi głowa pęka? Ona bierze dragi i jeszcze Lou w to wciągnie. One nie powiedziała więcej nic tylko poszła na górę....


*Perspektywa Amy*
No zajebiście! Właśnie się dowiedziałam, że jestem narkomanką tylko szkoda, że to kłamstwa wyssane z palca. No nic, zostaje mi tylko spakować się i wyjść. Wrzuciłam ubrania, kij bejsbolowy do walizki i wyszłam z domu. Słyszałam jeszcze krzyki Lou na Styles'a, ale zbytnio się tym nie przejełam. Trochę pochodziłam po mieście i muszę stwierdzić, że jest tu całkiem przyjemnie. Ludzie uprzejmi, ale zdarzą się też zjebane hamy, a okolica jest piękna. Zmęczona usiadłam na pobliskiej ławce w parku. Myślałam. Myślałam, czemu Harry twierdzi, że ja biorę to świństwo? Po chwili usłyszałam ciche chrząknięcie. Okazał się to Louis.
- Szukałem cię chyba przez dwie godziny - westchnął.
- Tak? - pokiwał głową opadając zmęczony na ławkę. - Miło - zarumieniłam się troszeczkę.
- Dobra, nie ważne. Wracamy do domu - wstał i podał mi rękę.
- Yyy.. nie wiem czy pamiętasz, ale zostałam właśnie z niego wyrzucona - popukałam go lekko po głowie.
- Nie przejmuj się Harry'm. Pomyliło mu się coś, nie wiedział co robi i jeszcze skacowany był - westchnął.
- Nie wrócę tam, przynajmniej nie dzisiaj - odpowiedziałam stanowczo. Szatyn poddał się, ale szybko pojawił się na jego twarzy przebiegły uśmiech. - Coś ty wymyślił? - uniosłam jedną brew. Louis nic nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękę i gdzieś pociągnął. Po chwili zorientowałam się, że do swojego samochodu. - To gdzie jedziemy?
- Do mojej dziewczyny Eleanor - wyszczerzył się jak głupi do sera. Coś zakuło mnie w sercu. Co to kurwa było?! - Polubicie się - dodał szybko. Nie odezwałam się nic, tylko myślałam. To mnie zabolało, ale dlaczego? Zaraz, zaraz... On powiedział, że ma dziewczynę, więc po co mnie całował? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Ughh.. Ten chłopak jest dla jedną, wielką zagadką. Moje przemyślenia przerwał Lou. - Jesteśmy na miejscu! - krzyknął mi do ucha. Wysiałam z samochodu i chciałam wziąć walizkę, ale szatyn mi nie pozwolił. - Zostaw. Ja za chwilę tu wrócę i przyniosę na górę. Eleanor mieszkała w luksusowym więżowcu. W końcu co się dziwić jest dziewczyną sławnego Louis'a Tomlinson'a, nie może żyć w nieprzyzwoitych warunkach. Wyjechaliśmy z Lou na ostatnie piętro i zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła nam brunetka z brązowymi oczami, ładna, ale nie dostałaby tylułu miss. Zmierzyła mnie bezczelnie wzrokiem, po czym rzuciła się z pocałunkami na szatyna. Ten widok był obleśny. Fuuj! Takie rzeczy tylko w horrorach powinni pokazywać!
- Już? Przywitaliście się? - przerwałam im. Lou obrócił oczami i lekko się uśmiechnął.
- Skarbie poznaj Amy - skierował się do Eleanor. - Wiesz, miała małe nieprzyjemności z Harry'm, więc czy mogła by dziś przenocować u ciebie - poprosił.
- Jasne - uśmiechnęła się, na moje oko sztucznie. - Wejdź kochana!
- To ja pójdę po twoją walizkę - i poszedł w stronę windy.
- Słuchaj mała! Zgadzam się na to tylko dlatego, że chcę przypodobać się Louis'owi, więc nie oczekuj ode mnie jakiejś wielkiej przyjaźni. Jesteś nicnieznaczącą, małą żmiją! syknęła mi w twarz.
- I co, mam się popłakać? - spytałam. Ona myśli, że po czymś takim uronię jakąkolwiek łzę? - A z resztą, czemu chcesz się przypodobać Lou? Przecież jesteście razem, prawda? - uniosłam brew. Ta zaśmiała się bezczelnie.
- Myślisz, że chcę z nim być? Odrazu ci odpowiem, nie. To zwykły zajebany pedał! Nie umie śpiewać, a ten cały zespolik jest żałosny! - jej wzrok momentalnie przeniósł się za mnie, a wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Spojrzałam za siebie, a tam stał Louis z zaszklonymi oczami.
- Czekam na ciebie Amy w samochodzie - powiedział łamiącym się głosem i poszedł w tym samym kierunku co przedtem.
- Są żałośni? Za nimi biegają miliony fanek, a za tobą? Nikt! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby i pobiegłam za Lou.


__________________
I jest!!! To tyle, bo się spieszę!


Do zobaczenia!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz