Translate

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 15

Obudziłam się w czyiś ramionach. No tak! Przecież zasnęłam u Louis'a. Chłopak jeszcze słodziutko spał, za to ja wstałam i wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i ownięta w ręcznik podeszłam do szafy w celu wybrania wygodnych ciuchów. Postanowiłam ubrać luźne dresy oraz trochę za dużą koszulkę. Gotowa zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. To co zobaczyłam w kuchni bardzo mnie rozbawiło. Na blacie leżał, a raczej spał Zayn. Podeszłam do niego po cichu i nachyliłam się nad jego uchem.
- Wstawaj! - wrzasnęłam. Chłopak szybko poderwał się z miejsca i złapał się za głowę.
- Dzięki - mruknął sakastycznie. Wstał nie chętnie i nagle rozszerzył swoje powieki. - Kurwa - przeklnął. - Nie żeby coś, ale czemu przespałaś się z tym kretynem? - zaksztusiłam się własną śliną. Ten cały Nathan powiedział, że poszliśmy do łóżka?!
- Posłuchaj, ja z nikim nie poszłam do łóżka! Nie jestem dziwką! - histeryzowałam. Ominęłam fakt, że chciał mnie zgwałacić, ponieważ Zayn powiedziałby wszystkim i nie pozwoliliby mi samej wychodzić gdziekolwiek. - Co? - spytałam zmieszanego chłopaka.
- No, bo ten gościu wczoraj mi powiedział, że.. - przerwał na chwilę, by spojrzeć na mnie. - Powiedział, cytuję "Zerżnąłem ją jak zwykłą dziwkę" za co dostał ode mnie w twarz - co?! Palnęłam typowego facepalm'a. Czułam jak moje policzki mocno się czerwienią. Zayn poklepał mnie po ramieniu podnosząc mnie trochę na duchu. - Co jemy? - spytał brunet zaglądając do lodówki.
- Nie jestem głodna - mruknęłam bez większego entuzjazmu.
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci nic nie zjeść to jesteś w błędzie - popatrzył na mnie lekko rozbawiony. Wyciągnął kilka produktów spożywczych, wydaję mi się, że robił naleśniki. Patrzyłam na zapracowanego chłopaka z uwagą. Po chwli, przede mną znalazł się talerz dosłownie czarnych krążków. Popatrzyłam na Zayn'a unosząc jedną brew. - Co?
- Braciszku mój kochany - zaczęłam z przesłodzonym głosikiem. - Nie umiesz gotować - uśmiechnęłam się szeroko.
- No kurde, wiedziałem, że coś źle robię - zbulwersował się.
- Chodź, pokaże ci - westchnęłam. Pokazałam mu wszystko po koleji. Muszę przyznać, że chłopak szybko się uczy.
- Co robicie? - wszedł do kuchni zaspany Liam.
- Robię naleśniki! - wyszczerzył się Zayn. Popatrzył na mnie szatyn niedowierzając, ale ja potwierdziłam skinieniem głowy. Malik podał brązowookiemu talerz złocistych naleśników. W między czasie do kuchni wpadła reszta domowników. Lou popatrz na mnie i wskazał wzrokiem na drzwi. Zorientowałam się, że chce ze mną porozmawiać. Wmówiłam im, że muszę zadzwonić do rozdziców. Poszłam do swojego pokoju, a w nim był poprostu haos.
- Nathan... - powiedziała cicho do siebie. Spojrzałam na biurko, na którym znajdowała się karteczka.


"Nie grzeczna dziewczynka. Wiedz, że się zemszczę
Nathan"
 
 
Co teraz? Na pewno nie powiem Louis'owi, bo by się martwił. Po chwli usłyszałam otwierające się drzwi. Szybko schowałam karteczkę do kieszeni.
- Co tu się stało? - spytał zdziwiony.
- Pewnie pijany ktoś tu wszedł i stracił trochę równowagę - gdzie się podziała ta wspaniała aktorka?!
- Proszę nie kłam. To ten kretyn, prawda? - pokiwałam głową. - Mówiłem, że go zabiję?
- Jak spałeś to co chwilę mówiłeś "Zabiję go, zabiję" - zaśmiałam się cicho. - Czemu mnie nie obudziłeś jak zasnęłm u ciebie? Wiesz nie chciałam ci robić kłopotu - zmieszałam się trochę.
- Ale to nie był żaden kłopot. Było mi bardzo wygodnie i cieplutko - uśmiechnął się lekko. - Chyba musimy tu posprzątać - westchnął. Pokiwałam głową i zabraliśmy się za porozrzucane rzeczy. Co chwilę śmialiśmy się z byle czego. Poszło nam w miarę sprawnie, więc po półgodzinnej pracy było czysto.
- Chyba zapomnieliśmy schować tego - zaśmiał się głośno. Odwróciłam się do niego przodem i zauważyłam, że trzyma mój biustonosz. Myślałam, że spalę się ze wstydu, więc jak najszybciej wzięłam od szatyna stanik i schowałam w szafie. Odwróciłam się na pięcie i niestety wpadłam na Lou przez co dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi, hipnotyzującymi oczami. Nie wiem ile tak staliśmy, ale chciałabym, żeby ta chwila trwała i trwała, lecz niestety moje marzenia nigdy się nie spełnią.
- Przepraszam - powiedział lekko zmieszany chłopak odsuwając się ode mnie. - To ja może pójdę. - i wyszedł. Co to było? A i ... noż kurwa kto jest tak bezczelny, żeby przerywać mi mój monolog?! Wzięłam dzwoniące urządzenie do ręki i odebrałam.
- Siema kocico - mruknął seksownie Paweł. Ten głos zbrzydł mi momentalnie w uszach. Za co ja pokochałam? Sama siebie nie rozumiem.
- Cześć - powiedziałam nie chętnie.
- Wiesz co kochana? Tak myślałem i myśliałem i zrozumiałem, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Proszę nie rób jakiś durnych scen, bo to koniec. - w gruncie rzeczy bardzo się cieszyłam, ale to jak ze mną zerwał było poprostu żałosne.
- Wiesz? Żałosny jesteś! Nie potrafisz powiedzieć mi to prosto w oczy! Też mogłam tak zrobić już dawno temu, ale miałam do ciebie odrobinę szacunku i nie zerwałam z tobą w ten sposób! - wydarłam się do słuchawki. Po chwili usłyszałam pikanie, które oznaczało koniec połączenia.
- Co za cham! - i rzuciłam telefonem w ścianę. Byłam wściekła. Nie przez to, że ze mną zerwał tylko za to JAK! Ughh... Spokjnie Amela, spokojnie. Wdech, wydech, wdech, wydech. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam myśleć, lecz nie o Pawle, ale o Lou.....
 
 
______________________
Masakra! Nie podoba mi się ten rozdział ;/ Wszystko nudne i pomieszane. Przepraszam jestem beznadziejna, ale nie przerwę pisania, bo obiecałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. To tyle ;) Ach prawie zapomniałam.
Dziękuję za tyle wyświetleń! Prawie 800! Wow! Nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek ich tyle będzię! Jeszcze raz dziękuję!
 
Do zobaczenia!!! 

środa, 27 marca 2013

Rozdział 14

Znowu imprezka. Bardzo się cieszę, ale dziś pić nie będę. Boję się, że Lou może się za bardzo upić i zrobi coś głupiego. Wieczorem ludzie zaczęli się zbierać. Po pierwszych kilku minutach szatyn już mi się zgubił. Szukałam go wzrokiem po tłumie, ale to na nic. No cóż, muszę się trochę wyszaleć sama, bo wszyscy domownicy mają mnie w dupie. Przez dłuższy czas tańczyłam z jakimś brunetem. Muszę przyznać, że całkiem ładny. Nagle nachylił się nad moim uchem:
- Pójdziemy w ustronne miejsce? - spytał ze zniewalającym uśmiechem. Energicznie pokiwałam na znak, że się zgadzam. Jeśli chodzi mu o łóżko to wyślę go z podbitym okiem do domu, ale może będzie chciał zwyczajnie porozmawiać? Pociągłam go do swojego pokoju, który wcześniej zamknęłam na klucz, żeby nikt mi tu nie wchodził. - Ładnie tu masz - stwierdził rozglądając się dookoła. Chłopak był lekko wstawiony, ale na pewno świadomy.
- Dzięki, koledzy mi go zrobili - uśmiechnęłam się.
- Jestem Nathan - uśmiechnął się zalotnie.
- Amy - i chciałam podać mu rękę, lecz on zaczął mnie nachalnie całować. Nie wiem czemu, ale odwzajemniłam. Poznawałam jego plecy jak i on moje. Nagle jego ręce wylądowały na moim tyłku. - Pojebało cię?! - odepchnęłam go mocno.
- Ostra, lubię takie - mruknął seksownie, ale mnie to nie ruszało. Zorientowałam się, że powoli do mnie podchodzi i chce mnie dotknąć, lecz ja mu nie pozwoliłam.
- Zabieraj te łapy! - krzyknełam oddalajac się od niego. Po chwili poczułam na swoich plecach nieprzyjemne zimno. Tak, to ściana. Szybko go ominełam i pociągłam za klamkę. Co jest kurwa?! Po chwili zauważyłam, że nie ma kluczyka. Popatrzyłam zdenerwowana na chłopaka, który trzymał metalowy klucz. - Oddawaj - warknęłam.
- Pod jednym warunkiem -uśmiechnął się przebiegle. - Prześpisz się ze mną - stwierdził. We mnie aż buzowało ze wściekłości. Co on sobie wyobraża?! Że pójdę z nim do łóżka?!
- Chyba cię popierdoliło - powiedziałam zrezygnowana.
- To może upozorujemy gwałt? - uniusł brew. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Nie wiedziałam co mam robić, więc zaczęłam krzyczeć. Jego to bardziej podnieciło. Kurwa, czemu wszyscy się na mnie uwzięli?! Wszyscy próbują mnie zgwałcić. Nie! Nie dam sobie zrobić krzywdy! Rękę złożoną w pięści wymierzyłam w policzek Nathan'a. Ten upadł na ziemię łapiąc sie za obolały policzek.
- Jeszcze raz mnie tkniesz to gorzej się to dla ciebie skończy - syknęłam mu w twarz. Wzięłam klucz i wyszłam wściekła i troszeczkę roztrzęśniona z pokoju  i skierowałam się w główne miejsce imprezy. Chciałam znaleźć Louis'a i z nim pogadać, wiem, że pomógłby mi. Myślałam, że się załamie. Kto stał na środku stołu i śpiewał hymn Wielkiej Brytani? Oczywiście cała piątka ledwo stojących debili. Nie było wśród nich Liam'a, ale za to był Ed. Ja ich chyba zabiję!
- Ooo moja kochana siostrzyczka - uśmiechnął się Zayn próbował zejść NORMALNIE ze stołu, ale niestety miał mały wypadek, w którym jego twarz spotkała się z ziemią.
- Zayn idź spać - powiedziałam lekko wytrącona z równowagi. Brunet pokiwał przecząco głową na co ja głośno westchnęłam. - Potrzebuję kilku osób, które pomogą mi ich zanieść na górę! - krzyknęłam, żeby wszyscy mnie usłyszeli.
- Ja chętnię pomogę - myślałam, że wylęcę w stronę kosmosu. Jeszcze mu mało? No cóż, nie mogę narzekać, bo sama ich nie zaniosę. Nathan podszedł do chłopaka z tatułażami i przerzucił jego rękę przez ramię. Kilka innych mężczyzn wzięło Niall'a, Harry'ego i Ed'a. Został tylko Lou, więc podeszłam do niego i dokładnie tak jak mój "prześladowca" przerzuciłam rękę szatyna przez ramię. Coś ględził pod nosem, ale nie mogłam go zrozumieć. Ile on w ogóle wypił?! Śmierdziało od niego alkoholem jak od jakiegoś żula. Weszliśmy do pokoju pasiastego i położyłam go w łóżku.
- Amy, a co tutaj robił ten gówniarz? - spytał Lou z zamkniętymi oczami. - I nie wymykaj się, bo mnie nie spławisz.
-A nic, tylko chciał mnie zgwałcić - powiedziałam cicho. Chłopak otworzył szeroko oczy już wstawał, lecz ja go zatrzymałam. - Loueh uspokuj się.
- Zabiję gnoja. Zabiję! - wykrzyczał. Trochę się go przestraszyłam, w wyniku czego spadłam na podłogę. - Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć - podał mi rękę.
- Proszę nie krzycz więcej.......


____________________
Tak jak obiecałam, jest rozdział. Miałam dzisiaj mnóstwo na głowie, więc tak późno dodaję notkę. Trochę krótkie za co bardzo przepraszam. Zaraz jak będziecie chcieli możecie przeczytać moje wyżalenia. Odrazu mówię, że nie musicie! Poprustu nie dam rady tego w sobie tłumić.
Wszyscy się na mnie krzyczą bez powodu. Wszyscy chcą, żebym wybrała ich ''radę'', ale to ja powinnam wybierać gdyż to moje życie, prawda? Wszyscy myślą, że nie mam uczuć i nie da się mnie zranić. Szkoda, że mnie nie znają. To boli. Moje zdanie zawsze będzię na końcu i zawsze będę tą złą. Dziękuję jeśli to przeczytaliście. To tyle i przepraszam, że tutaj piszę moje wyżalenia.

Do zobaczenia!

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 13

Siedzieliśmy z Lou w milczeniu. Jechaliśmy do domu, nie bardzo mi się to uśmiechało, ale nie chcę bardziej dobić szatyna. Najchętniej tej dziwce bym przypierdoliła, ale Louis by tego nie chciał. Znamy się jakieś kilka dni, a już wiem o nim praktycznie wszystko. Gdy znaleźliśmy się na podjeździe, wyszliśmy z pojazdu i poszliśmy do domu. Zaraz po przekroczniu progu rzucił się na mnie Harry.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Jestem dupkiem! Tylko proszę, nie bij! - darł się Loczek.
- Już okey - uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam ukradkiem na Lou, także się uśmiechał, ale widać, że przychodzi mu to z trudem. Nic nie mówiąc szatyn poszedł na górę, pewnie do swojego pokoju.
- A jemu co się stało? - spytał Hazz.
- Myślę, że sam ci powinien powiedzieć - poklepałam go po ramieniu. Podeszłam do pokoju Lou i zapukałam do jego drzwi. - Samotność czy towarzystwo? - spytałam wychylając głowę zza drewnianych "wrot".
- Chodź tu - powiedział łamiącym się głosem. - Czemu mnie to spotkało? Zawsze trafiam na dziewczyny co kręci tylko moja kasa. Czemu ja tak łatwo ufam ludziom, co? - skierował do mnie. Zaczął płakać i nie próbował zatamować łez. - Przepraszam, obarczam cię moimi problemami. Jaki ze mnie kretyn.
- Nie mów tak! Kretynką to jest ta dziwka Elenour! Mniejsza z tym. Obarczasz mnie swoimi problemami? Nie, Loueh. A jakbym ja miała jakieś załamanie nerwowe to byś mnie zostawił? - spytałam troszeczkę zdenerwowana, ale jak ja miałam się nie denerwować?! Ja nigdy nie zostawię przyjaciół w potrzebie. Pokiwał przecząco głową. - No właśnie, więc ja też cię nie zostawię - przytuliłam się do niego. - Chcesz posiedzieć w ciszy czy porozmawiać?
- Rozmawiać, ale proszę, nie o Elenour! - jęknął wspominając ją.
- Myślisz, że oddałabym rozmowę o tej dziwce? Nie doczekanie twoje - zaśmiałam się cicho. Rozmawialiśmy prawie o wszystkim. Oczywiście wyjątkiem była ta szmata, aż mi się żygać chcę gdy o niej myślę. Jak można być taką kretynką i chodzić z chłopakiem tylko dla kasy?! Nie rozumiałam tego. Chociaż ja wcale nie jestem lepsza. Na początku spotykałam się z Pawłem, ponieważ go "kochałam", ale z czasem doszłam do wniosku, że to zwykły cham, ale boję się z nim zerwać. Muszę to zmienić. Jak przyjadę do Polski pójdę odrazu do niego i skończę to co jest między nami, a raczej to, czego nie ma. Nawet nie zauważyłam jak szatyn zasnął. Uśmiechnęłam się szeroko na ten słodki widok. Przykryłam go kołdrą i poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki Julii. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty i nic. Co jest kurwa?! Ona zawsze odbiera! Nawet gdy nie ma zasięgu czy baterii w telefonie to znajduje sposób, żeby się ze mną porozumieć. Spróbowałam jeszcze raz, cisza. Bez chwili zastanowienia zadzwoniłam do cioci Marzeny. Jest to mama mojej przyjaciółki, ale każe się nazywać ciocią. Po kilku sekundach odebrał znany mi głos.
- Amelka? Matko jak ja dawno cię nie widziałam! Co tam słychać? Jak w Londynie? - zadawała tyle pytań, że ledwo nadąrzałam.
- Dzień dobry ciociu. W Londynie jak w każdym innym mieście, całkiem przyjaźnie. Jest może Jula? - spytałam grzecznie.
- Tak, ale nie może teraz rozmawiać. Jakiś chłopak do niej przyszedł - zaśmiała się.
- Wreszcie! No to nie przeszkadzam. Niech jej pani powie, że czekam na telefon - powiedziałam stanowczo.
- Ile razy ci mówiłam, że nie jestem panią... - pewnie dalej by coś mówiła, ale się rozłączyłam. Trochę chamskie, ale Marzena to spoko babka i nie obraża się o byle co.
- Nie to, co ja - mruknełam pod nosem. Zmęczona całym dniem położyłam się do łóżka i odpłynęłam w objęciach Morfeusza.........

Obudziłam się kilka minut przed południem. Zrzedła mi twarz jak sobie przypomniałam wczorajsze wydarzenia. Teraz dopiero się zorientowałam, że to wszystko moja wina. Przecież to ja wyszłam z domu z fochem na Loczka. Ja nie chciałam wrócić do domu. Kurwa, ale ja beznadziejna jestem! Po kilku dłuższych chwilach wyszłam z pokoju ubrana i wymyta. Jak weszłam do kuchni miałam ochotę rozwalić ścianę.
- Ty jeszcze śmiesz się tu pokazywał?- syknełam w twarz Elenour. Co z tego, że byli tu jeszcze Harry i Zayn? Zraniła Lou i powinna się odpierdolić!
- Przyszłam przeprosić i spytać się mojego skarba czy zaczniemy wszystko od nowa - uśmiechnęła się leciutko, lecz ja widziałam coś jeszcze. Widziałam kłamstwo i przebiegłość.
- Myślisz, że po tym wszystkim Lou ci wybaczy? - zaśmiałam się kpiąco. Ona chyba wstydu nie zna!
- Emm.. o co tutaj chodzi? - spytał trochę zdziwiony Harry.
- O nic - odpowiedziała Elenour.
- O nic?! Ciebie chyba pojebało! Jesteś chora umysłowo! Idź się leczyć! - wybuchłam.
- Ej, Amy nie zapędzasz się? - zapytał lekko zdenerwowany Loczek.
- To jeszcze ci nie powiedziała? Najpierw posłuchaj co się stało wczoraj, później możesz stwierdzić, czy się "zapędzam" - zaznaczyłam w powietrzu. Spojrzał znacząco na Elkę. Ta wzruszyła tylko i zaczęła opowiadać jakąś zmyśloną historię, że niby tylko się pokłócili.
- Amy, zrozum, że w każdym związku zdażają się sprzeczki te większe i mniejsze, ale żeby odrazu wyzywać El? - westchnął.
- A posłuchałeś jej wersji wydarzeń? - spytał jakiś głos za mną. Okazał się to Louis.
- Twierdzisz, że twoja dziewczyna kłamie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Co do mojej dziewczyny, El, możemy porozmawiać? - skierował się do brunetki z kamiennym wyrazem twarzy. Ta pokiwała głową i podeszła do mnie.
- Ze mną nie wygrasz. Mówiłam, że jesteś nic nieznaczącą żmiją - szepnęła mi do ucha i uśmiechnęła się zwycięsko. Chyba Lou nie będzie na tyle głupi by jej wybaczyć, prawda? Chłopcy zaczęli obstawiać zakłady. Pytali się mnie na co stawiam. Bardzo chciałam na wychodzącą, płaczacą Elkę, ale w porę ugryzłam się w język. Po kilkunastu minutach zeszli na dół Lou i Elenour. Myślałam, że zemdleję jak ich zobaczyłam. Tak, trzymali się za ręce! Jemu chyba odjebało, ale narazie nie będę się wtrącać, bo może coś opacznie zrozumiałam, a nie chcę kłótni z szatynem. Harry obstawiał, że się pogodzą, więc się cieszył, a Zayn miał skwaszoną minę. Chyba nie muszę mówić dlaczego.
- Chcieliśmy ogłosić, że... - przerwał na chwilę, by puścić dłoń Elenour. - Nie jesteśmy już razem.
- Co?! - krzyknęli równocześnie Loczek i Elka. Uśmiechnęłam się szeroko z moim bratem. Lou był trochę przybity, ale założę się, że jak brunetka wyjdzie to będzie lepiej. - Kochanie proszę, nie niszcz tego, co jest między nami - zaczęła histeryzować i płakać. - Ja cię kocham Lou!
- Co jest między nami? Nigdy nic między nami nie było. A teraz proszę, byś opuściła ten dom. - wskazał na drzwi.
- Jeszcze tego pożałujecie - powiedziała cicho, lecz ja doskonale to usłyszałam. Gdy drzwi zostały zamknięte, przybiliśmy sobie z Zayn'em piątkę. Lou też chyba był trochę szczęśliwy.
- Trzeba opić nowego singla w zespole, nie? - wyszczerzył się jeszcze bardziej Malik.
- Jestem za! - wykrzyknął Louis......

_____________________________
P.R.Z.E.P.R.A.S.Z.A.M!!!! Myślałam, że zwariuję jak nie dodałam rozdziału. Chyba trzy dni (nie licząc weekendu). No, ale teraz jestem i już zaczynam pisać nowy rozdział, żeby jutro też był. Informuję, że od tego piątku do końca mięsiąca albo nawet kilka dni dłużej nie dodam nic, ponieważ wyjeżdżam do dziadka na święta, a 4 kwietnia mam egzamin, więc muszę ćwiczyć i ćwiczyć. Módlmy się, żeby było opowiadanie do napisania! To tyle ;)

Do zobaczenia!!

czwartek, 21 marca 2013

PRZEPRASZAM!

Siema! Przepraszam, ale dziś nie dam rady napisać i dodać rozdziału, ponieważ mam małą urodzinową imprezkę ;) To tyle!

Do zobaczenia!

środa, 20 marca 2013

Rozdział 12

Obudziło mnie lekkie szturchanie. Otworzyłam leniwie oczy i kogo ujrzałam? Jaśnie pana Tomlinson'a.
- A co ty tutaj robisz? - spytałam ziewając.
- Może zrobimy śniadanie, bo jak reszta wstanie skacowana to nic im się nie będzię chciało - uśmiechnął się uroczo. Noż kurwa, czemu on ma taki wspaniały uśmiech?!
- No dobrze - westchnęłam. - Daj mi pięć minut, ogarnę się trochę - mruknęłam. On pokiwał głową i wyszedł. Zorientowałam się, że jestem w swoim pokoju. Z tego co pamiętam to zasnęłam na podłodze. Taa.. ostatnio zasypiam w dziwnych miejscach. Wstałam, przebrałam się w czyste ubrania, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół. W kuchni siedział Louis pijący kawę.
- To co robimy? - spytał.
- Naleśniki, dawno nie ich nie jadłam - stwierdziłam. Wzieliśmy potrzebne skaładniki i zaczeliśmy kręcić się po kuchni....


*Perspektywa Harry'ego*
Nigdy więcej imprez u Ed'a. Ten chłopak opija nas, a sam prawie nic pije, ale trzeba przyznać, że on robi najlepsze balangi na świecie. Skacowany zeszłem na dół, by wziąć tabletkę na bolącą głowę. Bardzo mnie zdziwiło to co zobaczyłem. Louis i Amy robili śniadanie i śmiali się jak głupi. Postanowiłem, że będę ich obserwować przez jakiś czas. Stali do mnie tyłem, więc mnie nie widzieli.
- Amy, bo ja słyszałem, że masz.. - i szepnął jej coś na ucho.
- No mam, chcesz? - spytała lekko zdziwiona.
- Tak? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wiesz, że łatwo się uzależnić? - pokiwał głową. - No dobrze. - wytarła ręce w scierkę. Ja już nie wytrzymałem, więc wkroczyłem do akcji.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wydarłem jej się w twarz. - Pakuj się i wyjdź z naszego domu! Nie będziemy kryć narkomanki!
- Myślisz, że ja jestem ćpunką? - uniosła jedną brew. Pokiwałem głową energicznie i co z tego, że mi głowa pęka? Ona bierze dragi i jeszcze Lou w to wciągnie. One nie powiedziała więcej nic tylko poszła na górę....


*Perspektywa Amy*
No zajebiście! Właśnie się dowiedziałam, że jestem narkomanką tylko szkoda, że to kłamstwa wyssane z palca. No nic, zostaje mi tylko spakować się i wyjść. Wrzuciłam ubrania, kij bejsbolowy do walizki i wyszłam z domu. Słyszałam jeszcze krzyki Lou na Styles'a, ale zbytnio się tym nie przejełam. Trochę pochodziłam po mieście i muszę stwierdzić, że jest tu całkiem przyjemnie. Ludzie uprzejmi, ale zdarzą się też zjebane hamy, a okolica jest piękna. Zmęczona usiadłam na pobliskiej ławce w parku. Myślałam. Myślałam, czemu Harry twierdzi, że ja biorę to świństwo? Po chwili usłyszałam ciche chrząknięcie. Okazał się to Louis.
- Szukałem cię chyba przez dwie godziny - westchnął.
- Tak? - pokiwał głową opadając zmęczony na ławkę. - Miło - zarumieniłam się troszeczkę.
- Dobra, nie ważne. Wracamy do domu - wstał i podał mi rękę.
- Yyy.. nie wiem czy pamiętasz, ale zostałam właśnie z niego wyrzucona - popukałam go lekko po głowie.
- Nie przejmuj się Harry'm. Pomyliło mu się coś, nie wiedział co robi i jeszcze skacowany był - westchnął.
- Nie wrócę tam, przynajmniej nie dzisiaj - odpowiedziałam stanowczo. Szatyn poddał się, ale szybko pojawił się na jego twarzy przebiegły uśmiech. - Coś ty wymyślił? - uniosłam jedną brew. Louis nic nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękę i gdzieś pociągnął. Po chwili zorientowałam się, że do swojego samochodu. - To gdzie jedziemy?
- Do mojej dziewczyny Eleanor - wyszczerzył się jak głupi do sera. Coś zakuło mnie w sercu. Co to kurwa było?! - Polubicie się - dodał szybko. Nie odezwałam się nic, tylko myślałam. To mnie zabolało, ale dlaczego? Zaraz, zaraz... On powiedział, że ma dziewczynę, więc po co mnie całował? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Ughh.. Ten chłopak jest dla jedną, wielką zagadką. Moje przemyślenia przerwał Lou. - Jesteśmy na miejscu! - krzyknął mi do ucha. Wysiałam z samochodu i chciałam wziąć walizkę, ale szatyn mi nie pozwolił. - Zostaw. Ja za chwilę tu wrócę i przyniosę na górę. Eleanor mieszkała w luksusowym więżowcu. W końcu co się dziwić jest dziewczyną sławnego Louis'a Tomlinson'a, nie może żyć w nieprzyzwoitych warunkach. Wyjechaliśmy z Lou na ostatnie piętro i zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła nam brunetka z brązowymi oczami, ładna, ale nie dostałaby tylułu miss. Zmierzyła mnie bezczelnie wzrokiem, po czym rzuciła się z pocałunkami na szatyna. Ten widok był obleśny. Fuuj! Takie rzeczy tylko w horrorach powinni pokazywać!
- Już? Przywitaliście się? - przerwałam im. Lou obrócił oczami i lekko się uśmiechnął.
- Skarbie poznaj Amy - skierował się do Eleanor. - Wiesz, miała małe nieprzyjemności z Harry'm, więc czy mogła by dziś przenocować u ciebie - poprosił.
- Jasne - uśmiechnęła się, na moje oko sztucznie. - Wejdź kochana!
- To ja pójdę po twoją walizkę - i poszedł w stronę windy.
- Słuchaj mała! Zgadzam się na to tylko dlatego, że chcę przypodobać się Louis'owi, więc nie oczekuj ode mnie jakiejś wielkiej przyjaźni. Jesteś nicnieznaczącą, małą żmiją! syknęła mi w twarz.
- I co, mam się popłakać? - spytałam. Ona myśli, że po czymś takim uronię jakąkolwiek łzę? - A z resztą, czemu chcesz się przypodobać Lou? Przecież jesteście razem, prawda? - uniosłam brew. Ta zaśmiała się bezczelnie.
- Myślisz, że chcę z nim być? Odrazu ci odpowiem, nie. To zwykły zajebany pedał! Nie umie śpiewać, a ten cały zespolik jest żałosny! - jej wzrok momentalnie przeniósł się za mnie, a wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Spojrzałam za siebie, a tam stał Louis z zaszklonymi oczami.
- Czekam na ciebie Amy w samochodzie - powiedział łamiącym się głosem i poszedł w tym samym kierunku co przedtem.
- Są żałośni? Za nimi biegają miliony fanek, a za tobą? Nikt! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby i pobiegłam za Lou.


__________________
I jest!!! To tyle, bo się spieszę!


Do zobaczenia!!

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 11

Jaki ze mnie kretyn! Krzyczę na Amy bez powodu, a ona prawie została zgwałcona. Tylko Louis Tomlinson jest na tyle mądry. Wyszłem z gabinetu policjanta i podeszłem do dziewczyny.
- Przepraszam - powiedziałem obejmując ją ramieniem.
- Mogłeś chociaż zapytać, a dopiero później na mnie krzyczeć - odpowiedziała trzesąc się lekko ze strachu. Nie płakała, za co bardzo ją podziwiam. Amy jest taka dzielna, nie da sobie, ani nikomu innemu zrobić krzywdy, ale niestety czasami za bardzo przecenia swoje siły.
- Wiem, przepraszam - ta nic już nie odpowiedziała tylko bardziej wtuliła się w mój tors. - Chodźmy do domu. - wstaliśmy i pojechaliśmy...


*Perspektywa Amy*
Trochę się przestraszyłam jak Louis zaczął się na mnie drzeć, ale później przeprosił, więc jest okey. Weszliśmy do ogromnej willi i rozłożyliśmy się na kanapie. Zaczeliśmy rozmawiać jak nigdy dotąd. Nie kłóciliśmy, nie tym razem. Normalnie prowadziliśmy dialog, jakbyśmy znali się dobre kilkanaście lat.
- Mogę zadać ci pytanie? - spytał nie pewnie Lou.
- Właśnie zadałeś - zaśmiałam się. - Żartuje, pytaj - poganiałam go.
- Zostaniemy przyjaciółmi, ale takimi prawdziwymi. - zaczełam myśleć. Dopuścić go do swojego życia? Rozmawiam z nim prawie jak z Julą lub Zayn'em, więc czemu nie? A jeśli on mnie zrani? Kilka razy miałam już fałszywych przyjaciół, a nawet teraz mam i to bardzo bolało. Wpuścić go, czy też nie? Może będę tego kiedyś żałować, ale:
- Tak - uśmiechnęłam się lekko, a chłopak razem ze mną. Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę gdy nagle do pokoju wpadła piątka imprezowiczów.
- Ooo dzień dobry Amy - wyszczerzył sią pijany Styles. - Chciałem cię przeprosić za to zeżygane łóżko, to był tylko żart - język plątał mu się, przez co ledwo zrozumiałam co on do mnie mówił.
- Dobra Harry, jest spoko, a teraz idź spać, bo ledwo się na nogach trzymasz - mruknęłam bez większego entuzjazmu.
- Jak pójdziesz ze mną to jasne - chciał do mnie podejść, ale niestety jego nogi miały inne zamiary. - Auć! - jęknął.
- Co za kaleka - westchnęłam. - To może Lou, będziesz taki dobry i zaprowadzisz swojego przyjaciela do pokoju? - spytałam szatyna na co on pokiwał głową i już ich nie było. Popatrzyłam na Niall'a, który przytrzymywał się jakiegoś rudego chłopaka. - Co blandasku, dwa piwka to za dużo? - westchnęłam teatralnie.
- Wypił chyba jedno piwo i pięć kieliszków. Ja go nie ogarniam, ja muszę przynajmniej butelkę wódki lub więcej, żeby tak się schlać! A tak w ogóle jestem Ed - uśmiechnął się rudy.
- Amy, nie miło mi - wyszczerzyłam się sztucznie. - Dobra, zrobię wyjątek - westchnęłam - miło mi.
- Widzę, że masz charakterek. Lubię takie - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- No popatrz, masz pecha. Zanieś Niall'a do siebie - powiedziałam od niechcenia. Chciałam już zwrócić się do trzeźwego Liam'a, ale on najzwyczajniej w świecie mnie ominął i poszedł do swojego pokoju. - Ughh.. co za leń - odezwałam się bardziej do siebie. - Niech zgadnę, ty nawet kroku nie zrobisz i już znajdziesz się na podłodze? - zapytałam, -a raczej stwierdziłam- Zayn'a, ponieważ tylko on został.
- Pewnie tak kochana siostrzyczko - mruknął brunet. Podeszłam do niego i złapałam go w pasie, a on przełożył swoją ręke przez moje ramię. On waży chyba sto kilo! - Gdzie ty byłaś? Mam nadzieję, że nie poznałaś tego sukinsyna Max'a.
- Poznałam takiego pana, ale na pewno nie był to Max - westchnęłam, przypominając sobie tą ochydną chwilę robiło mi się nie dobrze. Posadziłam Zayn'a na łóżku i wyszłam z pomieszczenia. Oparłam się o drewniane drzwi powoli się z nich osuwając. Próbowałam nie przymykać powiek, ale niestety, sen był silniejszy ode mnie.....

__________________________
Kolejny rozdział dodany ;) Mam nadzieję, że się podoba, bo teraz Louis i Amy sie przyjaźnią, ale będą przed nimi wzloty i upadki. Mam jeszcze małą wiadomość od głównej bohaterki. Chciała, żebym powiedziała, że ona i Ed się lubią, a nawet przyjaźnią. Trochę krótki ten rozdział, ale muszę się uczyć, bo za dwa tygodnie mam ważny egzamin. To tyle ;D

Do zobaczenia!

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 10

*Perspektywa Amy*
Zdziwiło mnie zachowanie Lou. Przecież on mnie nienawidzi. No, ale jakby mnie nienawidził to by mnie pocałował? Nie mogę zapomnieć o tej chwili, nie wiem czemu. Przecież ja do niego nic nie czuję, prawda? Sama już nie wiem. Moje przemyślenia przerwał jakiś "goryl":
- Co wy tu robicie?! Przez wasze głupstwo nie było dzisiaj próby! - krzyczał. Dziwię się, że jeszcze nie zdarł sobie gardła. Chłopcy popatrzyli po sobie i cicho westchnęli. - I jeszcze...!
- Przywiozłeś benzynę? - spytałam bezczelnie mu przerywając.
- No tak - powiedział nie pewnie.
- To rusz łaskawie swoją dupę i nie krzycz, bo głowa mi pęka - facet patrzył się na mnie tępo. Pewnie nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Myśli, że jak jest taki duży to jest straszny? Nie odezwał się nic tylko poszedł po benzynę i wlał ją do samochodu. Gdyby zabijał wzrokiem już bym nie żyła. Coś mi się wydaję, że nie bardzo się polubimy. No cóż, nie wszyscy muszą mnie uwielbiać. Wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy do domu...


- Odbiło ci?! - zaczął się wydzierać Liam. - To jest nasz menager i należy mu się szacunek! - prychnęłam. - Jak coś ci nie pasuje to zatrzymaj to dla siebie!
- Liam uspokuj się - próbował załagodzić sytuację Zayn, ale najwyraźniej szatyn dopiero się rozkręcał.
- Jak ja mam się uspokoić?! Rozumiem, że mogła się wkurzyć, ale do kurwy nędzy to jest nasz menager! Ty naprawdę jesteś taką idiotką czy tylko udajesz?! - to zabolało. Bez słowa udałam się do mojego pokoju, a po moim policzku zaczęły spływać łzy. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, żeby nikt nie mógł wejść i zobaczyć mnie w takim stanie. Naprawdę za taką mnie ma? Nagle usłyszałam jak ktoś dobija się do mojego pokoju. - Amy przepraszam! Ja nie chciałem tego powiedzieć. Proszę wpuść mnie! - błagał Liam. Jeśli myśli, że tak poprostu mu wybaczę to jest w błędzie. Poszłam do łazienki, by wziąć długą, relaksacyjną kąpięł. Trochę się uspokoiłam, ale nie wystarczająco, żeby zejść na dół. Z moimi przygnębiającymi myślami poszłam spać...


Obudziłam się około trzynastej. Nie dziwię się, w końcu przyjechaliśmy o trzeciej w nocy. Nie chętnie wstałam, ubrałam się, trochę ogarnęłam twarz i zeszłam na dół. W kuchni był Liam, który robił śniadanie. Nie zwróciłam na niego większej uwagi, gdyż mój żołądek wydobywał z siebie głośne burczenie. Usiadłam przy blacie i zaczęłam myśleć co zjeść. Po chwili usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie.
- Chciałem cię przeprosić - mówił szatyn patrząc na swoje białe skarpetki. - Zrobiłem ci śniadanie - uśmiechnął się lekko. Bez słowa podeszłam i go przytuliłam.
- Wybaczam, dziękuję i też przepraszam. Masz rację jestem idiotką - powiedziałam ze skruchą.
- Tylko tak nie mów! Jeśli już to ja jestem zwyczajnym dupkiem, ale już proszę, nie rozmawiajmy o tym. Chodź, zjedz śniadanie, a i prawie bym zapomniał. Nasz przyjaciel Ed robi dziś imprezę. Oczywiście ty też jesteś zaproszona - uśmiechnął się szeroko. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować jajecznicę.
- Nie mam ochoty dzisiaj się bawić - mruknęłam ospale. - Idzicie sami.
- No dobrze.


Szłam w kierunku pokoju Louis'a. Przecież muszę oddać mu tą bluzę, która była tak cieplutka i tak wspaniale pachniała męskimi perfumami. Zapukałam lekko w drzwi, gdy usłyszałam cichutkie "proszę".
- Cześć - weszłam nie pewnie. - Przyszłam oddać ci twoją bluzę - chłopak wstał ze swojego łóżka i odebrał swoją rzecz.
- Spoko, mam nadzieję, że pomogłem. - uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów. Ten jego uśmiech.. ughh! Czemu musi być taki cudowny?! Wyszłam i wróciłam do swojego pokoju. Tam siedział Harry. Co on tutaj robi?
- Pomyliłeś pokoje? - spytałam trochę hamsko, ale taka już moja natura.
- Nie, tylko.. Tak jakby zrobiło mi się nie dobrze, a najbliższa łazienka była u ciebia, no i tak jakby nie zdąrzyłem tam dobiec - wskazał na obrzydliwą plamę na moim łóżku.
- Pojebało cię?! - zaczęła z pretensjami. Nie powiedziałam więcej nic tylko wybiegłam wściekła z domu, szlajając się po małych uliczkach Londynu.

Dochodziła już dwunasta wieczorem, a ja nadal byłam w centrum tego wielkiego miasta. O co ja tak w ogóle się wściekam? O to, że Harry nie zdążył do łazienki, za to, że zrobiło mu się nie dobrze? Ale ja durna jestem! Zwykła, zajebana idiotka! Postanowiłam wrócić do domu. Po chwili usłyszałam z jakiejś małej, ciemnej uliczki, krzyki dziewczyny. Bez zastanowienia weszłam w głąb alejki. Zobaczyłam szarpiącą się kobietę z jakimś mężczyzną. Podbiegłam i z całej siły popchnęłam napastnika.
- Uciekaj! - krzyknęłam do dziewczyny. Ta trzęsąc się pobiegła, pewnie do domu. Już odchodziłam gdy poczułam na swojej kostce mocne ściśnięcie w wyniku czego upadłam na ziemię. Próbowałam się wyszarpać, lecz mężczyzna był znacznie sliniejszy.
- Super bohaterka się znalazła, co? A może tak się zabawimy? - zaczął się do mnie dobierać. Czułam jego ochydny oddech na swojej szyi. Macał mnie po całym ciele. Słyszałam jak odpina klamerkę od swojego paska. Bałam się, cholernie się bałam. Nagle usłyszałam policyjne syreny.
- Odejdź od niej! - krzyknął facet w mundurze z bronią. Napastnik odsunął się powoli podnosząc ręce ku górze. Policjant podszedł do niego, zakuł dłonie w kajdanki i wrzucił do radiowozu.
- Nic ci nie jest? - zapytał pan władza. Przecząco kiwnęłam głową lekko trzesząc się ze strachu. Mężczyzna wziął mnie na ręce i włożył do drugiego samochodu.....


*Perspektywa Louis'a*
- Gdzie ona jest? - chodził nerwowo Liam. - A co jeśli coś jej się stało?
- Nie wybaczył bym sobie tego - odpowiedział Harry. - Po co mi był ten durny żart z żyganiem?! - krzyczał na siebie Loczek. - Musimy sobie odpuścić dzisiejszą imprezę.
- Na pewno nic jej nie jest, a jak tak bardzo się martwicie to ja zostanę w domu, a wy pójdziecie do Ed'a, okey? - spytałem. Nie miałem ochoty dziś balować, przecież nie dawno robiliśmy u siebie imprezę, więc nie było sensu.
- No dobra, to my się zbieramy. Jak Amy się odezwie daj znać! - krzyknął Liam i już ich nie było. Ciekawe gdzie ta dziewczyna się podziewa. Może poszła na jakąś dyskotekę coś wypić? Nie mam pojęcia, ale jak do pierwszej się nie pojawi, idę ją szukać. Usiadłem w salonie na kanapie i tępo gapiłem się w sufit. Po chwili usłyszałem dźwięk telefonu domowego. Nie czekając długo, wstałem i podniosłem słuchawkę:
- Słucham - powiedziałem.
- Dobry wieczór, dom państwa Payne'ów? - spytał jakiś mężczyzna.
- Ymm.. Tak, a o co chodzi?
-  Zdzwonię z komisariatu policji. Panna Amy Wasilewska jest tu u nas ponieważ..... - gdy to usłyszałem z hukiem odłożyłem słuchawkę, ubrałem buty i pojechałem na posterunek. Dotarłem tam w około dwadzieścia minut. Dosłownie wbiegłem do budynku, a przy wejściu siedziała skulona Amy.
- Pojebało cię do końca?! Co tym razem zrobiłaś? Zaczęłaś handlować narkotykami?! - wybuchłem. Ta dziewczyna naprawdę wpadnie kiedyś w tarapaty. - A może zabiłaś człowieka?! Wiedz tylko, że my już ci nie pomożemy i..!
- Przepraszam pana, ale czemu pan na nią krzyczy? - zaczął z pretensjami pewien policjant.
- Hmm.. może dlatego, że wylądowała na komisariacie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Zapraszam pana do mojego gebinetu. Wszystko panu wyjaśnię - westchnął. Posłusznie poszedłem za nim. - Proszę usiąść, więc panna Amy szła ulicą gdy nagle usłyszała jakieś krzyki. Okazało się, że pewien mężczyzna bił młodziutką dziewczynę. Amy pomogła jej się wydostać, lecz sama wpadła w łapy napastnika. Próbował on ją zgwałcić, na szczęście tamta dziewczyna była na tyle odważna, by zadzwonić na policję....


_______________________________
I jest rozdział 10!! Jakoś tako mi wyszło, ale na pewno nie jest idealnie. Ta sytuacja jest dość ważna w tym opowiadaniu, więc.... :) To tyle, proszę o wyrażenie szczerej opinii !

Do zobaczenia!

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 9

- Nie wkurwiaj mnie - zaśmiałam się cicho. Pierwszy raz słyszę jak on klnie i stwierdzam, że całkiem zabawnie. - Chodź, idziemy do samochodu. Zimno się robi. - bez słowa poszłam za Malik'iem i wsiedliśmy do pojazdu.
- Przepraszam Amy - skierował się do mnie Liam.
- Dobra, spoko - poklepałam chłopaka po ramieniu. - Może teraz pójdziemy spać, a rano pomyślimy jak wrócić do domu, zgoda? - wszyscy pokiwali głowami, usadowili się wygodnie i odpłyneli. Ja niestety nie mogłam zasnąć, ponieważ głośne chrapanie Harolda mi to uniemożliwiało. Postanowiłam pogrzebać w skrytkach samochodu. Pierwsza była z płytami. Nirvana, Bob Marley, Justin Bieber, Justin Tmberlake, One Direction...... Kurwa co to jest?! Na opakowaniu widać było twarze chłopaków. Wiedziałam, że skądś ich kojarze, ale że zespół? Bez zastanowienia włożyłam płytkę do odtwarzacza w pojeździe. Miałam w dupie, że ich obudzę. Trzeba było mi powiedzieć. Rozbrzmiały pierwsze nuty, a reszta powoli otwierała oczy. Słuchałam uważnie i muszę przyznać, że całkiem niezłe.
- Zamierzaliście mi powiedzieć? - spytałam, lecz odpowiedziała mi cisza. Wyszłam z samochodu i położyłam się na trawie. Widziałam, że o czymś zaciekle dyskutują, jednak nic nie słyszałam. Byłam na nich wściekła, bo przecież bycie sławnym to tylko taka mała błachostka. Czułam jak moje powieki robią się cięższe i cięższe. W końcu odpłynęłam w objęciach Morfeusza....

*Perspektywa Zayn'a*
- Kurwa, jak ona to znalazła? - spytał Liam.
- Musiała tu szperać - odpowiedział Harry. - Co teraz chłopaki, a tak w ogóle, czemu od razu jej nie powiedzieliśmy? - zaczął z pretensjami.
- Idę z nią pogadać - wyszłem z samochodu i podeszłem do niej. To co tam zobaczyłem bardzo mnie rozśmieszyło. Amy tak słodziutko spała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pojazdu.
- Przepraszamy! - zaczęli się drzeć.
- Zamknijcie się. Nie widzicie, że ona śpi - mówiłem do nich pół szeptem. - Jak z zasięgiem? - Liam wyciągnął telefon i pokręcił głową. - A może będziesz tak mądry i zobaczysz, czy na dworze jest? - podniosłem jedną brew. Palnął typowego facepalma'a i wyszedł. Poruszał się, aż w pewnym momencie zaczął skakać jak porąbany. Przyłożył słuchawkę do ucha i coś mówił. Pewnie zadzwonił do Paul'a, który jest wściekły.
- Będzie za pół godziny - powiedział Liam gdy tylko wsiadł do samochodu. - Jakbym jej nie znał, to teraz mógłbym powiedzieć, że jest całkowicie nieszkodliwa - westchnął.
- Pozory mylą - zaśmiała się Amy.
- To ty nie śpisz? - spytał lekko zdezorientowany Niall.
- Spałam, ale wy nie potraficie być cicho - przeciągnęła się.  Zobaczyłem, że się trzęsie, pewnie z zimna. Niestety nie miałem przy sobie, a nawet na sobie nic ciepłego.
- Chłopaki, mamy jakiś koc? - zapytałem, bo przeciez nie pozwolę, żeby moja malutka siostrzyczka zmarzła.
- A niby skąd mamy mieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie Liaś.
- Nie wiem, ale popatrzcie na Amy - wszyscy zulistrowali ją wzrokiem na co ona lekko się speszyła. - Cała się trzęsie - usłyszałem tylko zatrzaskujące się tylnie drzwi samochodu. To był Louis, który zdejmował swoją bluzę. Otworzył drzwiczki od strony dziewczyny, założył na jej ramiona materiał i wrócił na swoje miejsce. Trochę mnie to zdziwiło, bo czasami mam wrażenie, że się zabiją, a tu proszę, coś takiego! Jak nie ma przy nas Amy to jest taki jak zawcze, czyli wesoły, zabawny i pełny życia, a jak jest jeszcze ona to jest jakiś ponury, ale widzę, że jego to trochę dołuje. No cóż, nic na to nie poradzę, ale chciałbym, żeby byli przyjaciółmi. Kto wie, może parą? Chyba mi odbija. Oni parą?! Prędzej, by się do grobu wpędzili. Teraz tylko musimy czekać na Paul'a......

____________________________
Ten rozdział w miarę mi się podoba, ale na pewno nie jest idealny. Za wszelki błędy przepraszam, ale mama przyszła i nie miałam czasu sprawdzić :/ To tyle :)

Do zobaczenia!

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 8

Nie! Ja tu dłużej nie wytrzymam! Nie wiem ile tu już jestem, ale chcę stąd wyjechać! Codziennie skaczemy sobie do gardeł z Lou. Na szczęście, dzień w dzień gdzieś wszyscy wychodzą, wtedy mam spokuj. A tak w ogóle to gdzie oni tak chodzą? Pytałam kilka razy Liam'a, ale za każdym razem mnie zbywał. Jeszcze jest jedna sprawa z Zayn'em. Wydaje mi się, że gdzieś go widziałam. Może jest modelem? A może jakiś celebryta? Chyba mi odwala. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Hej - wszedł Liam. - Ty pytałaś mnie kiedyś, gdzie codziennie jeździmy. Porozmawiałem z chłopakami i stwiedziliśmy, że powinnaś się dowiedzieć, więc dzisiaj jedziesz z nami - uśmiechnął się szeroko. - Widzę cię o piętnastej na dole - i wyszedł. Spojrzałam na zegarek, została mi jeszcze godzina. Nie chętnie wstałam i poszłam do mojej własnej łazieńki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wcześniej wybrane ciuchy. Zeszłam na dół, by coś zjeść. Nikogo niebyło, pewnie przygotowują się na wyjście. Podeszłam do lodówki. Kurwa, pusto. Kiedyś uduszę tego Niall'a. Z pozorów miły, słodki i nieszkodliwy chłopaczek, a tak naprawdę to wredna, głupia, mała bestia. No nic, pozostaje mi głodówka. Słyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Okazało się, że to te durne łajzy. Bez słowa, poszłam do hollu i ubrałam moje czarne conversy i wyszłam przed dom. Na pojeździe stał dość duży samochód. Nie dziwię się, przecież jedzie nas szóstka. Chłopcy ominęli mnie i dosłownie rzucili się na pojazd. Kierowcą był Liam, a koło niego siedział Harry. Za nimi Zayn i Niall, a na samym końcu Louis. Zaraz, co?!
- Kurwa, gdzie ja będę siedzieć? - spytałam jeszcze w miarę spokojna.
- Jak to gdzie? Z Lou, kochana - wyszczerzył się Styles. On jest na drugim miejscu w liście, kogo chciałabym zabić. Chyba nie muszę mówić kto jest na pierwszym? (czytaj: Louis). Nie chętnie usiadłam koło pasiastego, ale niestety nie miałam wyboru.
- Odrazu mówię: jak się do mnie odezwiesz dostaniesz w ryj, jasne? - powiedziałam głosikiem małej dziewczynki. Odwróciłam głowę do okna i patrzyłam na przestrzeń za nim. Jechaliśmy chyba już z godzinę, a Liam mówił, że jeszcze trochę zostało.
- Kuźwa Liam, ile jeszcze? - jęczałam.
- Zamknij się dziewczyno! Nikt nie ma ochoty słyszać jak ty marudzisz! - wydarł mi się prosto w twarz Louis.
- No to kurwa wyjdź jak ci przeszkadzam! Nie trzymam cię tu na siłę! - krzyknęłam równie głośno. Nagle poczułam jak Liam gwałtownie hamuje i zatrzymuje sią na poboczu.
- Wyjdźcie i się uspokujcie - popatrzył na nas, jakby mógł zabijać wzrokiem już byśmy padli. Bez słowa wyszłam z pojazdu, a zaraz za mną Louis. Znowu zaczął się na mnie drzeć, więc ja nie zostałam mu dłużna. Nawet nie wiem, co krzyczeliśmy. Skakaliśmy sobie do gardeł jakieś dzieścięć minut gdy do akcji wkroczył Zayn.
- Dobra koniec. Harry pójdzie do tyłu, a Amy pójdzie koło Liam'a, może być? - Oboje z Lou pokiwaliśmy głowami. Loczek nie chętnie opóścił swoje miejsce, ale nie miał nic do gadania. Wsiedliśmy już wszyscy i pojechaliśmy dalej.
- Nie, nie - zaczął szeptać pod nosem Liam. Zauważyłam, że samochód zwalnia, aż całkowicie się zatrzymaliśmy. - O boże - szatyn schował twarz w dłoniach. - Benzyna się skończyła.
- Co?! - krzykneliśmy wszyscy jednocześnie.
- Zapomniałeś zatankować?! -zaczęłam się na niego drzeć.
- Zamknij się! Daj mi pomyśleć - prychnęłam. - Wiem, zadzwonimy po Paul'a - stwierdził. Wyciągnął telefon i od razu mina mu zżedła. - Nie ma zasięgu.
- Ja pierdole. Dobra ile mamy stąd do domu? - spytałam spokojnie.
- Jakieś dwie godziny pieszo - odpowiedział Zayn.
- A do tego miejsca gdzie mieliśmy jechać?
- Też dwie godziny - powiedział cicho.
- No to zajebiście - wyszłam z pojazdu i zapaliłam fajkę. Chwilę później, znalazł się koło mnie Zayn.
- Mogę, bo ja swoich zapomniałem - patrzył się swoimi czekoladowymi oczami w swoje białe vansy. Bez słowa podałam mu paczkę, wziął sztukę i grzecznie podziękował. Było już ciemno i zimno. Muszę zapamiętać, żeby następny raz ciepło się ubrać jak z nimi jadę.
- Zapowiada się długa noc - westchnęłam.

______________________
Coraz gorzej mi idzie. Nie jestem pewna czy dobrze zrobiła, że założyłam tego bloga, ale dociągne go do końca, bo sobie to postanowiłam. To tyle :)

Do zobaczenia!

środa, 13 marca 2013

Rozdział 7

- Mam do ciebie pytanie - zaczął nie pewnie Zayn.
- Wal śmiało - klepnełam bruneta po ramieniu chcąc dodać mu otuchy.
- Zostaniesz moją siostrą? - zaczęłam się śmiać razem z chłopakiem. Nie wiem czemu, ale moim zdaniem było to śmieszne.
- Zastanowie się - powiedziałam gdy się tylko uspokoiłam. Wtedy zrobił oczy jak a'la kota ze Shrek'a. - No dobrze - uśmiechnęłam się szeroko, a razem ze mną mój ''brat''. Siedzieliśmy na zimnych kafelkach na balkonie. Myślę, że za chwilę mi dupa odpadnie, lecz ja nie jestem słaba i nie pokażę po sobie jak bardzo chcę wrócić do cieplutkiego pokoju.
- Nie wiem jak tobie, ale mi jest zimno - powiedział z wymuszonym uśmiechem.
- Zayn, przecież jest gorąco - droczyłam się z brunetem.
- Gorąco? To czemu trzęsiesz się jak chihuahua? - zapytał unosząc jedną brew.
- Wydaje ci się - patrzyłam wszędzie, byle nie na bruneta. Ten od razu wiedziałby, że kłamię. Chłopak wstał i podał mi rękę. - Już mówiłam, jest ciepło, więc zostaję tutaj - odwróciłam się do niego plecami.
- Myślałem, że odbędzię się bez tego - Zayn złapał mnie w talii i przerzucił przez ramię w wyniku czego miałam świetny widok na jego plecy. Krzyczałam, biłam i szarpałam się z chłopakiem, ale niestety los pokarał mnie drobniutkim ciałkiem. Wszedł do pokoju i zamknął drzwi balkonowe. Zdziwiłam się, kiedy nie odstawił mnie w pokoju. On szedł na dół. Głośno westchnęłam mając nadzieję, że chłopak mnie postawi. - Nie wzdychaj tak, znam te twoje sztuczki.
- Znasz mnie zaledwie drugi dzień - stwierdziłam. - A tak wogóle, to gdzie idziemy? - spytałam z ciekawości.
- To chłopaków. Przecież muszę się pochwalić nową siostrzyczką - nie widziałam jego twarzy, ale mogę się założyć, że właśnie się uśmiechnął. - Zbiórka w salonie! - krzyknął gdy znaleźliśmy się na schodach. Przed pomieszczeniem, gdzie mieli się znajdować wszyscy domownicy. Gdy weszliśmy, chłopcy stali na baczność. Trochę mnie to rozśmieszyło, ale Zayn skarcił mnie wzrokiem. - Chcieliśmy wam coś ogłosić, więc jesteśmy...  -nie dane było mu skończyć, ponieważ pewien słodziutki blondyn mu przerwał:
- Jesteście razem?! Tak szybko?! Przecież znacie się zaledwie dwa dni! Chyba..... chyba, że jest w ciąży i musicie być parą, by dziecko miało obojga rodziców - powiedział Niall na jednym tchu. Popatrzyliśmy na siebie z Zayn'em i wybuchliśmy śmiechem. Chłopcy patrzyli na nas zdezorientowanym wzrokiem.
- Nie Niall, nie jesteśmy razem - zaprzeczyłam przypuszczeniom blondyna. - Zayn chciał powiedzieć, że zostaliśmy rodzeństwem.
- Nawet nie wiecie, jak się przestraszyłem! Nie lubię was i oficjalnie się na was focham, a zwłaszcza na ciebie Amy. - założę się, że cofnie te słowa za trzy, dwa, jeden.... - Nie, nie dam rady się obrażać. Ja tak nie potrafię - i przytulił nas oboje.
- Dobra koniec tych czułości, ale chłopaki, musimy jechać - popatrzył się znacząco na każdego z nich. - Przepraszam cię Amy, ale wrócimy wieczorem. - powiedział z lekką skruchą.
- Nie wiem na co liczysz, ale ja się nie rozpłaczę z tego powodu. A, Liam, jak tam z moim pokojem? - spytałam bruneta.
- Nie widziałaś? Jest gotowy dobre od kilku godzin. Kiedy ty z Zayn'em siedzieliście w moim pokoju bóg wie co robiąc, przyszli ludzie od remontu i go skończyli - uśmiechnął się szeroko.
- Tymi ludzmi od remontu to byliście wy, prawda? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Bystra jesteś, wiesz? - nic już nie odpowiedziałam tylko udałam się do mojego pokoju. Był cudny! Miał odcienie ciemnego fioletu i śnieżnej bieli. Duże, dwuosobowe łóżko i wielka szafa. Może nie jestem jakąś modnisią, ale ciuchy lubię i mam ich naprawdę dużo. Szybko zbiegłam na dół. Chłopcy zakładali buty. Bez zastanowienia rzuciłam się każdemu na szyję krzycząc:
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - oni tylko się uśmiechnęli i wyszli. No to mam dobre kilka godzin relaksu, ale najpierw musiałam przenieść się z pokoju Liam'a do mojego. Zajęło mi to około godzinę. Później położyłam się na swoim bardzo wygodnym łóżeczku. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.......

_____________________________
Moim zdaniem (łagodnie mówiąc) do dupy. Wszystko takie pomieszane. "Zostaniesz moją wspólniczką podczas napadu na bank" to mnie rozbroiło kochana ;D Jeszcze przeczytałam ten komentarz w nocy i śmiałam się jak pojebana. :D To tyle ;**

Do zobaczenia!

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 6

Obudziłam się dosyć wcześnie, bo o dziewiątej. Nie mogłam sobie przypomnieć, co się działo wczoraj. Dobra, Amela myśl! Po kolei: impreza, "zawody" z Harry'm, rozmowa z Louis'em, znowu zawody, ale z Niall'em i znowu Louis, pójście do "mojego" pokoju i ....... o kurwa!

*Wspomnienie z wczorajszej imprezy*
- Amy ty jesteś pijana - chciał mnie uspokoić, lecz tym tylko mnie rozwścieczył.
- Nie jestem pijana! - zaczęłam protestować w wyniku czego poplątały mi się nogi. Czułam już jak spadam na podłogę, jednak ktoś lub ktoś nie pozwolił mi zetknąć się z ziemią. - No może troszeczkę - jęknełam z niezadowolenia. Louis wziął mnie na ręce. Chciałam zaprotestować, ale nie maiałam siły się z nim kłócić. Ostożnie i powoli wchodził po schodach, jakby bał się, że mnie upuści. Wszedł do pokoju Liam'a, w którym nikogo nie było. Delikatnie położył mnie na łóżku i już chciał odejść, lecz ja mu nie pozwoliłam. Pociągnełam go lekko za rękaw:
- Zostań ze mną. Nie chcę być sama - powiedziałam cichutko, ale chłopak to wyraźnie usłyszał i położył się koło mnie. Gładził mnie po włosach i całował w czułko. Leżałam na brzuchu, więc byłam tyłem do pasiastego. Po chwili szatyn obrócił mnie do siebie i pocałował. Ku mojemu zaskoczeniu odwzajemniłam pocałunek. Trwaliśmy razem przez dobre kilka minut. W końcu Lou oderwał się ode mnie i popatrzył prosto w oczy. Widziałam w nich iskierki radości, które chciał ukryć. Chłopak wstał i wyszedł. Tak poprostu. Zamknełam oczy i mimo głośnej muzyki, zasnęłam.........

*Teraźniejszość*
No i co teraz?! Pewnie też był pijany i nie będzie nic pamiętać. Co ja gadam?! On był trzeźwy! Myśl Amela, myśl! Nerwowo przygryzłam wargę. Mam pomysł! Będe udawać, że nic nie pamiętam. Na pewno to kupią. Zadowolona wyszłam z cieplutkiego łóżeczka. Będe musiała też udawać zkacowaną przed chłopakami. Mówiłam już, że jestem wspaniałą aktorką? Chyba tak. Przebrałam się w luźne dresy i zeszłam na dół.
- Kac doskwiera? Idź do Malik'a! - krzyknął w moją stronę Liam.
- Zamknij się, głowa mnie boli - jęknął Niall.
- Jaki znowu, kurwa Malik? - spytałam. Naprawdę nie wiedziałam, który to jest. Przedstawiali się tylko imionami.
- Ja jestem Malik - mruknął Zayn wchodząc do salonu. - W kuchni masz tabletki - i położył się na kanapie obok blondyna. Bez słowa weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowały się leki. Gdy weszłam, zobaczyłam Lou opierającego się o blat. Patrzył się na okno, a raczej przestrzeń za nim. Przeszłam koło niego bez żadnych słów prosto w kierunku lodówki. Wyciągnełam wodę, a po drodze wzięłam tabletki, żeby nie było podejrzeń. Już chciałam wychodzić, jednak pewien człowieczek mnie zatrzymał:
- Nie źle się wczoraj opiłaś - stwierdził Louis.
- Tak bardzo, że nic nie pamiętam. Może ty mi powiesz. Zrobiłam wczoraj coś głupiego? - trochę się bałam, że powie "tak, całowaliśmy się",ale musiałam sprawdzić, czy dla niego znaczyło to coś więcej.
- Te zawody z Niall'em to była jedna, wielka głupota - widziałam na jego twarzy grymas.
- To ty jesteś jedną, wielką głupotą! Przynajmniej chciałam rozkręcić tą imprezę, bo inaczej ludzie nawet za trzydzieści lat pamiętaliby ją jako nudną! - wydarłam mu się prosto w twarz.
- Przesadzasz - powiedział już chyba lekko zdenerwowany chłopak.
- Co "przesadzasz"?! Nic nie przesadzam! Taka prawda! Gdyby nie ja, ludzie, by już obgadywali was po kątach, że jesteście luzerami!
- Zamknij się! - krzyknął zdenerwowanym głosem rzucając w ścianę talerzem. Nie czekając długo podałam mu drugi.
- Proszę, porzucaj sobie. Dobrze ci to zrobi - powiedziałam. Już brał zamach, gdy do kuchni weszła reszta domowników.
- Co wy robicie?! - zaczął z pretensjami Liam. - Czy wy jesteście mądrzy?! Louis od kiedy ty rzucasz talerzami?! - zaśmiałam się cicho. Brązowooki popatrzył na mnie z miną godną mordercy. Wtedy już nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- Ale wy jesteście żałośni, myślicie, że jak zrobicie jedną imprezę w dodatku tak nudną jak flaki z olejem, to jesteście fajni? Od razu wam odpowiem, nie - dumnie wyszłam z pomieszczenia, w którym za pewne zostali zdziwieni chłopcy. Trochę szczerości im nie zaszkodzi. Mnie ludzie oceniają na codzień, więc ja oceniam innych. Weszłam do pokoju Liam'a i wyszłam na balkon. Musiałam choć trochę odreagować. Wyciągnęłam fajkę i odpaliłam. Powoli się zaciągając, moje ciało uspokajało się. Jednak mój spokój nie trwał wiecznie. Słyszałam jak ktoś otwiera drzwi balkonowe. Tym kimś okazał się być szanowny pan Malik. Pewnie za chwilę usłuszę jak to palenie jest nie zdrowe i powinnam z tym zerwać. Nic sobie nie robiąc z jego obecności, zaciągałam się dalej.
- Przepraszam za Louis'a. On taki naprawdę nie jest - prychnęłam pod nosem.
- Uświadomię ci jedno. Mam. Go. W dupie - powiedziałam z lekka przesłodzonym głosikem.
- Nie wiedziałem, że palisz - bardziej skierował to do siebia niż do mnie.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - uśmiechnęłam się sztucznie.
- No to pozwól, że się dowiem
- Jak? - spytałam lekko zdziwiona.
-Ty mi opowiesz - wyszczerzył się niczym głupi do sera. Nie wiem czemu, ale opowiedziałam mu chyba o całym moim życiu. O tym jak poznałam moją najlepszą przyjaciółkę Julę, jak spotkałam Pawła i o rodzicach, i o problemach w szkolę. - Teraz wiem o tobie dosłownie wszystko - stwierdził. - Ja też palę - powiedział nieśmiało.
- Naprawdę? To wspaniale. Nie lubię sama palić, to takie nudne - jęknełam z grymasem.
- Mam do ciebie pytanie - zaczął nie pewnie.
- Wal śmiało - klepnełam bruneta po ramieniu chcąc dodać mu otuchy.
- Zostaniesz moją.............

____________________________
Jest piąty rozdział! Nie podoba mi się on. Tak dużo bezsensownych dialogów. No, ale opinie zostawiam wam :) A ty Agatko! Przez ciebie nie spałam całą noc. Ten komentarz nie dawał mi zmrużyć oka nawet na chwilę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Bardzo ci dziękuję <33

Do zobaczenia!

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 5

No to szykuje się impreza! Muszę się wyszaleć za wszystkie czasy, bo jak wrócę do Polski do Krakowa to rodzice będą chcieli mnie kontolować. Poszłam do pokoju Liam'a, bo tam miałam swoje rzeczy. Mam nadzieję, że go tam nie będzie. Otworzyłam powoli drzwi. Uff.. Nikogo nie ma. Zaczęłam przeglądać ciuchy. Rurki i luźna bluzka. Idealnie! Nie lubię sukienek, szpilek . To nie dla mnie. Mniejsza z tym, przebrałam się w wybrane ubrania i zbiegłam na dół. Zgodziłam się na tą imprezę tylko dlatego, że będzie alkohol. Ludzie powoli zaczynali przychodzić. Ile oni ich zaprosili?! Nie ważne. Ważne jest to, że muszę znaleźć partnera do picia.......

Pierwsza kolejka, druga kolejka, trzecia kolejka...... Świetnie pije się z Harry'm! Ten gościu jest fajny tylko po pijaku. Zrobiłam sobie nawet z nim zawody, kto więcej wypije! Zgadnijcie kto wygrał? Ja! Teraz pewnie zadacie pytanie czemu jeszcze nie jestem schlana w trzy dupy. Już wam mówię. Podczas tych ''zawodów'' wylewałam gorzałkę za siebie, a biedny Loczek wszystko pił skąd wiadomo, że jest nie trzeźwy. Od początku imprezy nie zobaczyłam ani razu Louis'a. Ciekawe gdzie on jest.... Po chwili poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Odwróciłam głowę. O wilku mowa! Za mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha pasiasty.
- Cześć! Jak się bawisz?! - niestety chłopak musiał krzyczeć mi do ucha, bo inaczej pewnie bym nic nie usłyszała.
- Bywałam na lepszych! - odpowiedziałam równie głośno.
- Czyli ci się nie podoba?! - zaczął do mnie z pretensjami. - Dlaczego?!
- Nudno jest! - szatyn już powoli zaczynał mnie irytować. - Pokaże ci jak się bawimy w Polsce...
Poszłam do kuchni po kieliszki, wzięłam chyba z dwadzieścia. Szybko udałam się po jakiś mały stoliczek.
- DJ! Wyłącz muzykę! - krzyknęłam w stronę chłopaka, który stał za sprzętem. Zrobił tak jak prosiłam. Wszyscy zaczęli buczeć z niezadowolenia. - Dobra ludzie! Trzeba rozkręcić trochę tą imprezę! - rozłożyłam kieliszki na stoliczku i zaczełam rozlewać do nich gorzałkę. - Potrzebuję odważnego ochotnika. - wszyscy patrzyli po sobie. Pewnie szukając jednego, nieustraszonego.
- Ja jestem chętny! - krzyknął jakiś blondyn. Wyglądał na słodkiego i niewinnego chłopczyka.
- No dobra. Jak myślicie, kto więcej wypije? - spytałam "publiczności".
- Niall! - krzykneli równo. Czyli ten blondyn to Niall? Słodkie imię dla słodziutkiego chłopczyka.
- No to, zaczynaj - powiedziałam do chłopaka. Pierwszy kieliszek, drugi kieliszek, trzeci kieliszek, czwarty kieliszek, piąty i koniec. Szybko wziął butelkę wody, by móc ochłodzić rozpalone gardło.
- Nie pobijesz mnie dziewczynko! - naśmiewał się ze mnie ten gówniarz.
- To, że jestem o wiele mniejsza i młodsza, nie znaczy, że jestem słaba - syknęłam.
- Pokaż co potrafisz - uśmiechnął się cwaniacko. Podeszłam do stoliczka i wzięłam głęboki oddech. Pierwszy kieliszek, drugi kieliszek, trzeci kieliszek, czwarty kieliszek, piąty, szósty, siódmy i koniec, lecz ja nie rzuciłam się na wodę. Popatrzyłam zwycięsko na Niall'a. Chłopak stał zdezorientowany.
- No i co? Szczena opadła? - nie odpowiedział nic tylko usiadł na pobliskim krześle. Wszyscy zaczęli klaszczeć w dłonie. Lekko się zataczając podeszłam do Louis'a. Uśmiechnęłam się do niego leciutko jak malutka dziewczynka.
- Dobra, chodź - pociągnął mnie za rękaw kierując się w miejsce gdzie znajdują się schody.
- Nie, ja nigdzie nie idę - próbowałam się wyrwać, ale szatyn był silniejszy.
- Amy, ty jesteś pijana - chciał mnie uspokoić, lecz tym tylko mnie rozwścieczył.
- Nie jestem pijana! - zaczęłam protestować w wyniku czego poplątały mi się nogi. Czułam już jak spadam na podłogę, jednak coś lub ktoś nie pozwolił mi zetknąć się z ziemią. - No może troszeczkę - jęknełam z niezadowoleniem. Louis wziął mnie na ręce. Chciałam zaprotestować, ale nie miałam siły się z nim kłócić. Gdybym wiedziała co się za chwilę stanie, nigdy bym nie pozwoliła szatynowi pójść ze mną...

_______________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale jestem chora i nie dam rady za bardzo czego kolwiek sensownego napisać. I chciałam przeprosić, że w weekend nic nie dodałam, ale rodzice i brat są w domu, a nie mam ochoty, żeby kto kolwiek z moich znajomych i rodziny dowiedział się, że piszę, więc w każdy weekend nic nie dodam. Bardzo proszę o wyrażenie opinii na temat mojego bloga. To tyle :)

Do zobaczenia!

sobota, 9 marca 2013

The Versatile Blogger





            Każdy nominowany blogger powinien:- podziękować nominującemu bloggerowi u niego na blogu;- pokazać nagrodę VBA u siebie na blogu;- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie;- nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują;- powiadomić o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
                                           

    Nominację otrzymałam od Agaty Kaliciak (remove-the-masks.blogspot.com) za co bardzo jej dziękuję! Nadal nie mogę uwierzyć, że to właśnie od niej dostałam nominację, bo jest naprawdę świetna!



                                                7 faktów o mnie:
  •  Mój starszy brat i tata nazywają mnie pasztetem.
  • Jak byłam w przedszkolu zrobiłam kupę w majtki.
  • Oprócz One Direction słucham czasami Nickelback'a.
  • Mam brzydkie pismo.
  • Nie jestem zbyt dobrą uczennicą.
  • Mam 13 lat i 161cm wzrostu.
  • Posiadam niebieskie paczałki.
       
       To tyle o mnie, a teraz nominuję:
  1. http://www.myblogabout1d.blogspot.com/
  2. http://sick-mad-sad.blogspot.com/
  3. http://i-walking-away.blogspot.com/
  4. http://impossible-to-resist.blogspot.com/
  5. http://love-is-the-most-important.blog.pl/
  6. http://directioner-dreams.blogspot.com/
  7. http://opowiadanie-one-direction-only-you.blogspot.com/
        Myślę, że to tyle blogów, które chciałabym nominować. Mam nadzieję, że tak może być. To teraz muszę tylko poinformować o tej zabawie osoby, które wymieniłam :)
 
Do zobaczenia!

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 4

W kuchni zobaczyłam chłopaka z szopą na głowie. Udawałam, że go nie widzę, ale on gapił się na mnie jak jakiś jastrząb, który chce upolować swoją ofiarę.
- Masz jakiś problem? - spytałam, gdyż myślałam, że zaraz wybuchnę.
- Ja? Nie. Czemu pytasz? - jak można być takim durniem?! Nie skomentuję tego. Wyciągłam z lodówki mleko i poszłam do salonu. Zalegiwał tam na kanapie brunet z mnóstwem tatuaży. Usiadłam koło niego i włączyłam telewizor. Ten też się na mnie gapił. Ja pierdole! Nie wiem, aż tak dziwna jestem?! Zignorowałam go i dalej wpatrywałam się w ekran. Nagle do tego samego pomieszczenia wpadł szatyn w bluzce w paski i czerwonych rurkach. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Nikt nie razczył wstać, więc podeszłam do drewnianych ''wrot''.
- Dzień.... ooo to znowu ty! - zobaczyłam tego samego policjanta co wtedy mnie zabrał na komisariat.
- Też miło cię widzieć Michał - mruknęłam pod nosem - po co tu przyszłeś?
- Po ciebie - uśmichnął się szeroko. Oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówek.
- Co ja takiego zrobiłam?! Przecież byłam grzeczna! Nie zapaliłam od wczoraj ani jednego papierosa!- zaczełam krzyczeć na niego z pretensjami. Ten tylko złapał mnie za ramię i pociągnął do radiowozu.
- Puść mnie! - zaczełam go okładać pięściami. Jednak jego to nie ruszało. Dosłownie wrzucił mnie do samochodu i odjechaliśmy. Tylko zostaje mi jedno pytanie : Co ja takiego zrobiłam?


*Perspektywa Liam'a*
Ubrany wyszedłem pokoju Niall'a. Śmieszna ta sytuacja z Amy. Jak zobaczyłem ją z tym kijem to myślałem, że chce mnie zabić, ale na szczęście się miliłem. Weszłem do salonu, wszyscy już tam siedzieli oprócz jednej osoby:
- Ej, chłopaki.. Gdzie jest Amy? - spytałem zdezorientowany.
- Spokojnie Liam, zabrali już ją - powiedział na luzie Louis.
- Kto ją zabrał? - już ją rodzice wzieli? Nie, to nie, możliwe.
- Jak to kto? Policja! Liam, ogarnij się! Jakaś psychofanka się włamała, a ty się o nią martwisz? -  sparaliżowało mnie.
- Zadzwoniliście na policję?! - zacząłem się na nich drzeć.
- No tak... - nic więcej nie powiedziałem tylko ubrałem buty i szybko wyszłem z domu. Odpaliłem samochód i już nie bylo mnie na podjeździe. Jak można być tak mądrym i zadzwonić na policję? Nie rozumiem tego....

*Perspektywa Amy*
- Ile jeszcze razy mam mówić, że ja się nigdzie nie włamałam! - setny raz wypowiedziałam to samo zdanie. Policjanci w Anglii są chyba bez mózgów! Zrezygnowana usiadłam na krześle i myślałam jak się stąd wydostać.
- Panie komisarzu przyszedł Liam Payne po Amy Wa... wa... - nie mógł wypowiedzieć mojego nazwiska, ale mniejsza z tym. Liam tu przyjechał! Po mnie! Momentalnie wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam jeszcze krzyki facetów w mundurach. Zobaczyłam Liam'a. Siedział na jednym z krzeseł, kiedy mnie ujrzał uśmichnął się lekko. Niestety, mi nie było do śmiechu.
- To ty zadzwoniłeś po policję? - spytałam jeszcze w miarę spokojna.
- Nie, Louis... - powiedział spuszczając głowę. - Naprawdę cię za nich przepraszam, nie wiedziałem, że, aż do tego to dojdzie - mówił to na jednym tchu. Dopiero teraz zauważyłam jego brązowe oczy. Coś mi się zdaję, że tylko jego w miarę polubię. A tego całego Louis'a to chyba zabiję! Ciekawe, który to był.. Może ten blondyn, może gościu z szopą na głowie lub chłopak z tatułażami, a,  i jeszcze jest pasiasty. Nie wiem, ale mu dowalę. Wsiadłam z szatynem do samochodu i odjechaliśmy. Stanął na podjeździe i wyłączył silnik. Siedzieliśmy tak w milczeniu przez chwilę, ale niestety nic nie trwa wiecznie:
- Mam do ciebie prośbę - zaczął chłopak nie pewnie - idź prosto do mojego pokoju, nie odzywaj się do nikogo, dobrze?
- Niczego nie obiecuję - nikomu nigdy niczego nie obiecuję. Przepraszam, jest jeden wyjątek. Moja przjaciółka Maja. Kocham ją jak siostrę, ale nie należy do mojej paczki. Powiedziała, że nie będzie się zadawała z takimi pedałami co myślą, że wszystko mogą. Nie popiera mojego zachowania, ale i tak mnie wielbi. Wyszłam z pojazdu i szłam w kierunku drzwi. Przekręciłam klamkę i poczułam przyjemne ciepło. Zdjęłam buty, a kurtkę powiesiłam na wieszaku. Pokonałam już połowę schodów, gdy z na przeciwka szedł pasiak.
- A co ty tutaj robisz? - spytał zaskoczony szatyn. Miał bardzo ładne oczy, ni to niebieskie, ni to zielone, były takie szare. Tak, zdecydowanie były to szare oczy. Zaleciłam się do prośby Liam'a czyli się nie odezwałam. Przeszłam koło niego, ale nie było mi godne wejść na górę, ponieważ ktoś chwycił mnie mocno za nadgarstek.
- Puszczaj! To boli! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
- W dupie mam, że cię to boli! Odpowiadaj, co ty tutaj robisz?! - przycisnął mnie do ściany. Nie miałam jak uciec, więc postanowiłam coć powiedzieć:
- Kurwa, mieszkam tutaj!
- Słuchaj mała.... - nie dane było mu skączyć, gdyż ktoś zaczął krzyczeć.
- Louis zostaw ją! Ona tu mieszka! - zorientowałam się, że to Liam. - Chodź - pociągnął mnie do swojego pokoju i posadził na łóżku. - Mówiłem, że masz się do nikogo nie odzywać - powiedział z troską.
- I tak było, ale ten cały Louis mnie szarpnął za nadgarstek i zaczął na mnie krzyczeć - odpowiedziałam, łapiąc za obolałe miejsce.
- Pokaż rękę - powiedział Liam wyciągając swoje dłonie.
- Nic mi nie jest - odsunełam się trochę od niego.
- Proszę cię , nie dyskutuj - nie chętnie podałam mu rękę, ten ujrzał na niej nie wielkiego siniaka. - Będę musiał porozmawiać z Louis'em - westchnął puszczając moją dłoń.
- Nie musisz sama z nim porozmawiam - wstałam szybko wiedząc, że pewnie Liam za chwilę by mnie zatrzymał. Wyszłam szybko z pokoju słysząc wołania chłopaka. Weszłam, a raczej wbiegłam do salonu.
- Ty, Louis!
- Czego chcesz dziewczyno? - jęknął nie zadowolony.
- Przywalić ci! - krzynęłam w jego stronę. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, ale mnie to nie ruszało. Nadal patrzyłam w cudowne oczy pasiaka.. Nie! Stop! O czym ja myślę?! Przyszłam mu tu przywalić, a nie prawić komplementy w myślach.
- Ależ proszę bardzo wal - mruknął pod nosem. Już miałam do niego podejść, ale brunet z tatułażami mnie odciągnął.
- Coś myślę, że źle, by się to skończyło - powiedział wrzucając mnie lekko do kuchni. - Jestem Zayn - uśmiechnął się przyjaźnie.
- A ja jestem królowa Elżbieta - i podałam mu rękę. Jego mina. Bezcenna. - Żartuję, jestem Amy - uśmichnęłam się szczerze.
- Wiesz, bo chodzi  oto, że chcemy zrobić dziś imprezę.........



______________________________________

Elo! No i jak ?? Da się przeżyć?? Bardzo proszę o wyrażenie szczerej opinii :)

Do zobaczenia!!

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 3

Jutro wylatuję do Londynu. Jak ja nie chce tam jechać! Anglicy są tacy poważni. Liczy się dla nich tylko nauka lub praca. Co ja tam będę robić? Przyjaciół nie znajdę wśród tych studencików. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Wstałam o szóstej rano. Ubrałam się, zjadłam lekkie śniadanie i wyszłam. Nawet nie pożegnałam się z rodzicami. Trudno. Mam ich w dupie. Gdy dotarłam na lotnisko, udałam się w kieruku, gdzie miała się odbyć odprawa. Nawet nie zauważyli, że mam przy sobie dwie paczki fajek. Chcesz coś przemycić? Jedź do Polski! Lot minął mi całkiem spokojnie. Czekałam na panią Payne chyba czterdzieści minut. Postanowiłam pójść pieszo. Dobrze, że jestem świetna z angielskiego. Kocham ten język, ale kraj już nie za bardzo. Po drodze wyciągnęłam papierosa i odpaliłam. Szłam tak przez chwilę, aż ktoś dotknął mojego ramienia:
<Rozmowa po angielsku>
- Dzień dobry - zobaczyłam młodego policjanta. - Ile panienka ma lat? - niespodziewałam się tego pytania, ale musiałam coś powiedzieć:
- Osiemnaście? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A dokumenty, mogę zobaczyć? - uśmiechnął się sztucznie.
- Kurwa - mruknęłam pod nosem po polsku.
- Polka? To wiele wyjaśnia! Do radiowozu, proszę - tym mnie rozbroił. Fajnie się zaczyna. Na powitanie spotkałam durnego faceta z mojej ojczyzny. Posłusznie poszłam za nim, wyrzucając papierosa. Przez całą drogę na komisariat milczałam.




- Podaj numer do swoich rodziców - poprosił grzecznie policjant.
- Tu nie ma moich rodziców! Ile mam powtarzać?! - nie wiem, który raz kolei zadają mi te pytanie. To wkurzające!
- To gdzie oni są?! - spytał ze wściekłością w głosie.
- W Polsce, kurwa! - przekrzyczałam go.
- Aha... To znaczy, że uciekłaś - stwierdził już opanowany mężczyzna w mundurze.
- Nie uciekłam! Rodzice mnie tu wysłali za zachowanie! Proszę! - podałam mu karteczkę z numerem telefonu do pani Payne. - To jest numer do mojej tymczasowej opiekunki - powiedziałam w miarę spokojna.



- Oj dziewczyno, już pierwszego dnia musiałaś wylądować na komisariacie? - spytała kobieta wsiadając do samochodu.
- Przepraszam - powiedziałam z udawaną skruchą. Byłam dobrą aktorką jak miałąm dziesięć lat.
- Nic się nie stało, ale wyrzuć to świństwo, dobrze? - ona naprawdę myśli, że z paleniem tak łatwo rzucić? Kiwnęłam lekko głową na znak, że się zgadzam. Gdy dotarłyśmy, zobaczyłam wielki dom. Poprawka. Willę, a nie jakiś tam zwykły dom. Był piękny, ale nie dałam po sobie poznać, że mi się podoba. Weszłyśmy do środka. Pokazała mi chyba każdy zakamarek domu.
- Amy.. - tak kazałam, żeby na mnie mówiła - twój pokój jest jeszcze w remoncie, więc wybierz jakikolwiek inny pokój, zgoda?
- Ale.. że ja będę miała swój pokój? - spytałam. Nie bardzo chce mi się wierzyć, że specjalnie dla mnie robią te pomieszczenie.
- Tak, oczywiście! Przecież będziesz tu cały miesiąc! - odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Chyba polubiłam tą kobietę. Jest bardzo miła i pozytywnie nastawiona do życia. Nie wydarła się na mnie , kiedy odbierała mnie z komisariatu. Mało tego, obiecała, że nie powie rodzicom. Oni, by od razu zaczęli się drzeć nie dając dojść mi do słowa. - I jest jeszcze jedna sprawa... - zaczęła nie pewnie czterdziestoletnia kobieta - dostałam ostatnio zlecenia od mojego szefa, że muszę wyjechać do Nowego Jorku na miesiąc.
- Kiedy, pani jedzie?
- Dziś.. - powiedziała lekko zmieszana - ale się nie martw, nie będziesz sama! Mój syn Liam jutro przyjeżdża ze swoimi kolegami. Nie jest to dla ciebie problem, parwda?
- Nie, oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się szeroko. - To ja idę się rozpakować.
- Dobrze. Ja niestety muszę już wyjechać - posmutniała trochę. - To pa, Amy!
- Do widzenia pani Payne! - wolność! Zaraz, zaraz. Ona powiedziała, że jej syn z kolegami mają tu jutro przyjechać? Z kolegami?! Nie ważne. Muszę się iść przespać, jestem bardzo zmęczona. Weszłam w pierwsze, lepsze drzwi, przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam do łóżka. Po kilku chwilach, odpłynęłam w objęciach Morfeusza......



Obudziłam się około godziny dziesiątej. Jak na mnie to bardzo wcześnie. Obruciłam się na drugi bok. Serce mi stanęło. Zobaczyłam sztyna bez koszulki, śpiącego! Co to ma być?! Wstałam po cichu i podeszłam do walizki. Wzięłam swój kij bejsbolowy. Pewnie teraz myślicie skąd mam ten ''patyk''. Kiedyś byłam na wycieczce szkonej i na jakimś straganie je sprzedawali. Do rzeczy. Wzięłam kij i powoli podeszłam do łóżka. Szturchnęłam lekko chłopaka. Obudził się.
- Kim jesteś? - spytał z lekka przerażony szatyn.
- Kim jestem?! To chyba ty powinieneś powiedzieć kim jesteś i co tutaj robisz?! - byłam wściekła, a zarazem przerażona. Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Momentalnie spojrzałam w ich stronę. Ujrzałam jeszcze czterech chłopaków, także bez koszulek. A co jeśli oni chcą mnie zgwałcić?! Sama nie dam sobie rady.Skuliłam się w kłębek i usiadłam na podłodze:
- Nie gwałćcie mnie, bo inaczej wam przywalę! - krzyknęłam.
- My mamy cię zgwałcić?! To ty masz kij bejsbolowy! - powiedział, któryś z chłopaków. Nagle poczułam jakbym mogła powalić stado słoni. Wstałam i wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitę.
- To co wy tu robicie?!
- Yyy... mieszkamy? - odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn.
- Zaraz, zaraz. Któryś z was to Liam? - spytałam. Wszyscy pokazali na szatyna, z którym spałam w jednym łóżka. - Reszta wypad - tak, jak powiedziałam tak też zrobli.
- To kim jesteś? - zadał mi pytanie lekko zmieszany chłopak.
- Ja jestem Amy, twoja mama ci nie mówiła? -trochę tak dziwnie rozmawiać z facetem bez koszulki.
- Aaaaa to ty - stwierdził. - Bardzo cię przepraszam, jakoś zapomniałem. Dobra, idę się ubrać, tobie też to radzę. To, do zobaczenia! - okej. Będę mieszkała z pięcioma chłopakami na pewno starszymi ode mnie. Przebrałam się i zeszłam na dół do kuchni, aby zjeść śniadanie.


_______________________________________

No i trzeci rozdział jest trochę dłuży, bo mnie oto prosiliście. Byłby dłuższy, ale muszę się pouczyć, a chciałam dodać notkę. Moim zdaniem głupie zakończenie, ale #nocomment i chciałam podziękować Agacie Kaliciak. Bardzo dziękuje za twój komantarz :) bardzo się cieszę, że weszłaś na tego bloga i poświęciłaś troszeczkę czasu na przeczytanie i zkomantowanie <3 To tyle, jutro będzię następny rozdział!

Do zobaczenia!

środa, 6 marca 2013

Rozdział 2

Wyszłam wściekła ze szkoły prosto do pobliskiego parku. To tam całymi dniami przesiadywała moja paczka. Gdy podeszłam bliżej znajomych, ujrzałam swojego chłopaka Pawła całującego Gabi. W skrócie, Gabi to głupi, wredny plastki z dzianymi rodzicami. Kiedy mnie zobaczyli, odskoczyli od siebie.
- Co to miało być? - spytałam z wielkim spokojem, aż sama sobie się dziwię.
- Gabi się na mnie rzyciła, prawda? - spojrzał znacząco na blondynkę. Ta tylko leciutko kiwnęła głową, patrząc na swoje różowe szpilki. Sama nie wiem, czemu mu wybaczyłam. Zawsze mu wybaczam. Na pewno ma kilka dziewczyn na boku. To przez niego taka się stałam. Nieczuła i agresywna, ale nie mam odwagi, by z nim zerwać. Zabawne. wszyscy myślą, że jestem nieustraszona i mam wszystko w dupie. To nie prawda. Też mam uczucia tylko boję się je pokazywać. Nie płakałam przy nikim od pięciu lat. Uwalniam swoje łzy dopiero w nocy, gdy wszyscy śpią.
- Ej, Amela! Żyjesz?! - zapytał Michał.
- A co? Tak, tylko trochę się zamyśliłam - odparłam ze sztucznym uśmiechem.
- Ach... Pytałem czy chcesz fajkę? - wyciągnął w moim kierunku paczkę papierosów. Bez wahania wziełam jedną sztukę i grzecznie podziękowałam.
- Coś ty taka poważna? - spytał z przejęciem Dawid.
- To ty nie wiesz?! - zaśmiał się głośno mój chłopak. - Była u dyra - powiedział, gdy się uspokoił.
- Tak? - spytał z głupim uśmieszkiem. Kiwnęłam lekko głową, patrząc na swoje stare trampki. - I co?
- Kurwa jadę na miesiąc do Londynu! - nie mogłam już wytrzymać tego ich wścipstwa. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. - Nara - mruknęłam pod nosem i poszłam w kierunku mojego miejsca zamieszkania. Nie wiem jak to będzie.......



______________________

I jak ?? Bardzo prosze was o opinie :) Postaram się jutro dodać nowy rozdział

Do zobaczenia !! ;)

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 1

- Tego już za dużo Amelio! Do dyrektora! - powiedziała nauczycielka. Nie chętnie wstałam i wyszłam z klasy. Pewnie chcecie wiedzieć co tym razem zrobiłam. Siedziałam sobie spokojnie w ławce, aż nagle słysze głośny huk. Zobaczyłam nauczycielkę od historii na podłodze. Zaśmiałam się cicho, a ta wtedy wpadła w szał no i wysłała mnie do dyra. Bardzo możliwe, że przed lekcją, bawiłam się w majsterkowicza i rozkręciłam trochę krzesło historyczki, ale to nie moja wina, że z niej taki słoń! Nawet nie zorientowałam się, kiedy byłam już przed gabinetem dyrektora.
- Siema, Jurek - mruknęłam - dawno się nie widzieliśmy- uśmiechnełam się sztucznie.
- Po pierwsze, masz się do mnie zwracać kulturalnie. Po drugie, nie mów do mnie po imieniu i po trzecie, widzieliśmy się na poprzedniej lekcji - spojrzał na mnie nie mrawo. - To co tym razem zrobiłaś?- spytał.
- Czemu od razu pan myśli, że coś zrobiłam? Może chciałam pana poprostu zobaczyć?- zaczełam mówić do niego z pretensjami. Ten spojrzał na mnie znacząco- No dobra- powiedziałam od nie chcenia- Troszkę się pobawiłam krzesłem nauczycielki i ta spadła z niego- Dyrektor spojrzał na mnie nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą powiedziałam
-Teraz to przegiełaś, dzwonie do rodziców- tego się kompletnie nie spodziewałam. Zawsze jakoś udawało mi się wyjść z moich problemów cało. Rodzice byli nie raz wzywani so szkoły, ale bardziej za to, że pyskuje lub przeszkadzam w prowadzeniu zajęć. Mężczyzna, który znajdował się po drugiej stronie biurka, mówił coś do słuchawki. Po niecałej godzinie zjawili się moi rodzice.
-Coś ty znowu dziewczyno zrobiła?! - zaczęła się wydzierać mama. Tata próbował ją uspokoić, lecz nie udawało mu się to.
- Przejdźmy do kontretów - zaczął dyrektor - państwa córka normalnie zostałaby teraz zawieszona, ale nie mam czasu, ani ochoty wypełniać tych głupich formularzy - tak, nasz dyro zawsze był bardzo leniwy i do dzisiaj dziękuję za to bogu - ale pomyślałem, żeby gdzieś wyjechała, gdzieś daleko. Bez znajomych, rodziców, rodzeństwa.- spojrzałam na niego z miną ''WTF?!''
- Wie pan - mama zaczęła nie pewnie - nie dawno, wznowiłam kontakt z moją przyjaciółką ze studiów i ona powiedziała, że Amelia mogłaby do niej przyjechać na jakiś czas.
-To świetnie! A gdzie pani koleżanka mieszka? - spytał z uśmiechem.
- W Londynie - Już nie wytrzymałam:
- Że co?!


__________________________________

Mamy pierwszy rozdział :) Bardzo źle? Bardzo proszę o szczere opinie.. Drugi rozdział najprawdopodobnie będzie jutro :)
Do zobaczenia <3

poniedziałek, 4 marca 2013

Prolog

 Grzeczna, poukładana dziewczyna? To nie ona. Kiedyś może taka była, ale wpadła w złe towarzystwo. Amelia- siedemnastoletnia dziewczyna z marzeniami. Tak, z marzeniami. To, że jest bad girl nie oznacza, że ich nie ma. Bezczelna, pyskata, agresywna, a zarazem miła, uczciwa i nieśmiała. Czy to możliwe? Chyba tak. Ona jest tego żywym przykładem. Chcecie ją bliżej poznać? To zapraszam do czytania.



__________________
Prolog jest :) teraz tylko musze czekać na opinie .... mam nadzieję, że nie zawaliłam na całej linii -.-
Do zobaczenia ;)

Siema ;)

Elo! Jestem Weronika mam 13 lat i to jest mój pierwszy blog. To może coś o mnie. Ludzie mówią, że jestem agresywną optymistką. Wiem to troche dziwnie brzmi. Ja tak o sobie nie mówię. Jakby to powiedzieć .. jak idę do szkoły nakładam tak zwaną maskę, a jak jestem w domu to jestem zamknięta w pokoju i pisze. No i oczywiście kocham One Direction *_* O nich będzie opowiedanie. I pewnej Amelii, mam nadzieję, że blog wam się spodoba i za chwile dodam bohaterów.
Do zobaczenia!!