Translate

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 11

Jaki ze mnie kretyn! Krzyczę na Amy bez powodu, a ona prawie została zgwałcona. Tylko Louis Tomlinson jest na tyle mądry. Wyszłem z gabinetu policjanta i podeszłem do dziewczyny.
- Przepraszam - powiedziałem obejmując ją ramieniem.
- Mogłeś chociaż zapytać, a dopiero później na mnie krzyczeć - odpowiedziała trzesąc się lekko ze strachu. Nie płakała, za co bardzo ją podziwiam. Amy jest taka dzielna, nie da sobie, ani nikomu innemu zrobić krzywdy, ale niestety czasami za bardzo przecenia swoje siły.
- Wiem, przepraszam - ta nic już nie odpowiedziała tylko bardziej wtuliła się w mój tors. - Chodźmy do domu. - wstaliśmy i pojechaliśmy...


*Perspektywa Amy*
Trochę się przestraszyłam jak Louis zaczął się na mnie drzeć, ale później przeprosił, więc jest okey. Weszliśmy do ogromnej willi i rozłożyliśmy się na kanapie. Zaczeliśmy rozmawiać jak nigdy dotąd. Nie kłóciliśmy, nie tym razem. Normalnie prowadziliśmy dialog, jakbyśmy znali się dobre kilkanaście lat.
- Mogę zadać ci pytanie? - spytał nie pewnie Lou.
- Właśnie zadałeś - zaśmiałam się. - Żartuje, pytaj - poganiałam go.
- Zostaniemy przyjaciółmi, ale takimi prawdziwymi. - zaczełam myśleć. Dopuścić go do swojego życia? Rozmawiam z nim prawie jak z Julą lub Zayn'em, więc czemu nie? A jeśli on mnie zrani? Kilka razy miałam już fałszywych przyjaciół, a nawet teraz mam i to bardzo bolało. Wpuścić go, czy też nie? Może będę tego kiedyś żałować, ale:
- Tak - uśmiechnęłam się lekko, a chłopak razem ze mną. Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę gdy nagle do pokoju wpadła piątka imprezowiczów.
- Ooo dzień dobry Amy - wyszczerzył sią pijany Styles. - Chciałem cię przeprosić za to zeżygane łóżko, to był tylko żart - język plątał mu się, przez co ledwo zrozumiałam co on do mnie mówił.
- Dobra Harry, jest spoko, a teraz idź spać, bo ledwo się na nogach trzymasz - mruknęłam bez większego entuzjazmu.
- Jak pójdziesz ze mną to jasne - chciał do mnie podejść, ale niestety jego nogi miały inne zamiary. - Auć! - jęknął.
- Co za kaleka - westchnęłam. - To może Lou, będziesz taki dobry i zaprowadzisz swojego przyjaciela do pokoju? - spytałam szatyna na co on pokiwał głową i już ich nie było. Popatrzyłam na Niall'a, który przytrzymywał się jakiegoś rudego chłopaka. - Co blandasku, dwa piwka to za dużo? - westchnęłam teatralnie.
- Wypił chyba jedno piwo i pięć kieliszków. Ja go nie ogarniam, ja muszę przynajmniej butelkę wódki lub więcej, żeby tak się schlać! A tak w ogóle jestem Ed - uśmiechnął się rudy.
- Amy, nie miło mi - wyszczerzyłam się sztucznie. - Dobra, zrobię wyjątek - westchnęłam - miło mi.
- Widzę, że masz charakterek. Lubię takie - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- No popatrz, masz pecha. Zanieś Niall'a do siebie - powiedziałam od niechcenia. Chciałam już zwrócić się do trzeźwego Liam'a, ale on najzwyczajniej w świecie mnie ominął i poszedł do swojego pokoju. - Ughh.. co za leń - odezwałam się bardziej do siebie. - Niech zgadnę, ty nawet kroku nie zrobisz i już znajdziesz się na podłodze? - zapytałam, -a raczej stwierdziłam- Zayn'a, ponieważ tylko on został.
- Pewnie tak kochana siostrzyczko - mruknął brunet. Podeszłam do niego i złapałam go w pasie, a on przełożył swoją ręke przez moje ramię. On waży chyba sto kilo! - Gdzie ty byłaś? Mam nadzieję, że nie poznałaś tego sukinsyna Max'a.
- Poznałam takiego pana, ale na pewno nie był to Max - westchnęłam, przypominając sobie tą ochydną chwilę robiło mi się nie dobrze. Posadziłam Zayn'a na łóżku i wyszłam z pomieszczenia. Oparłam się o drewniane drzwi powoli się z nich osuwając. Próbowałam nie przymykać powiek, ale niestety, sen był silniejszy ode mnie.....

__________________________
Kolejny rozdział dodany ;) Mam nadzieję, że się podoba, bo teraz Louis i Amy sie przyjaźnią, ale będą przed nimi wzloty i upadki. Mam jeszcze małą wiadomość od głównej bohaterki. Chciała, żebym powiedziała, że ona i Ed się lubią, a nawet przyjaźnią. Trochę krótki ten rozdział, ale muszę się uczyć, bo za dwa tygodnie mam ważny egzamin. To tyle ;D

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz