Siedzieliśmy z Lou w milczeniu. Jechaliśmy do domu, nie bardzo mi się to uśmiechało, ale nie chcę bardziej dobić szatyna. Najchętniej tej dziwce bym przypierdoliła, ale Louis by tego nie chciał. Znamy się jakieś kilka dni, a już wiem o nim praktycznie wszystko. Gdy znaleźliśmy się na podjeździe, wyszliśmy z pojazdu i poszliśmy do domu. Zaraz po przekroczniu progu rzucił się na mnie Harry.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Jestem dupkiem! Tylko proszę, nie bij! - darł się Loczek.
- Już okey - uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam ukradkiem na Lou, także się uśmiechał, ale widać, że przychodzi mu to z trudem. Nic nie mówiąc szatyn poszedł na górę, pewnie do swojego pokoju.
- A jemu co się stało? - spytał Hazz.
- Myślę, że sam ci powinien powiedzieć - poklepałam go po ramieniu. Podeszłam do pokoju Lou i zapukałam do jego drzwi. - Samotność czy towarzystwo? - spytałam wychylając głowę zza drewnianych "wrot".
- Chodź tu - powiedział łamiącym się głosem. - Czemu mnie to spotkało? Zawsze trafiam na dziewczyny co kręci tylko moja kasa. Czemu ja tak łatwo ufam ludziom, co? - skierował do mnie. Zaczął płakać i nie próbował zatamować łez. - Przepraszam, obarczam cię moimi problemami. Jaki ze mnie kretyn.
- Nie mów tak! Kretynką to jest ta dziwka Elenour! Mniejsza z tym. Obarczasz mnie swoimi problemami? Nie, Loueh. A jakbym ja miała jakieś załamanie nerwowe to byś mnie zostawił? - spytałam troszeczkę zdenerwowana, ale jak ja miałam się nie denerwować?! Ja nigdy nie zostawię przyjaciół w potrzebie. Pokiwał przecząco głową. - No właśnie, więc ja też cię nie zostawię - przytuliłam się do niego. - Chcesz posiedzieć w ciszy czy porozmawiać?
- Rozmawiać, ale proszę, nie o Elenour! - jęknął wspominając ją.
- Myślisz, że oddałabym rozmowę o tej dziwce? Nie doczekanie twoje - zaśmiałam się cicho. Rozmawialiśmy prawie o wszystkim. Oczywiście wyjątkiem była ta szmata, aż mi się żygać chcę gdy o niej myślę. Jak można być taką kretynką i chodzić z chłopakiem tylko dla kasy?! Nie rozumiałam tego. Chociaż ja wcale nie jestem lepsza. Na początku spotykałam się z Pawłem, ponieważ go "kochałam", ale z czasem doszłam do wniosku, że to zwykły cham, ale boję się z nim zerwać. Muszę to zmienić. Jak przyjadę do Polski pójdę odrazu do niego i skończę to co jest między nami, a raczej to, czego nie ma. Nawet nie zauważyłam jak szatyn zasnął. Uśmiechnęłam się szeroko na ten słodki widok. Przykryłam go kołdrą i poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki Julii. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty i nic. Co jest kurwa?! Ona zawsze odbiera! Nawet gdy nie ma zasięgu czy baterii w telefonie to znajduje sposób, żeby się ze mną porozumieć. Spróbowałam jeszcze raz, cisza. Bez chwili zastanowienia zadzwoniłam do cioci Marzeny. Jest to mama mojej przyjaciółki, ale każe się nazywać ciocią. Po kilku sekundach odebrał znany mi głos.
- Amelka? Matko jak ja dawno cię nie widziałam! Co tam słychać? Jak w Londynie? - zadawała tyle pytań, że ledwo nadąrzałam.
- Dzień dobry ciociu. W Londynie jak w każdym innym mieście, całkiem przyjaźnie. Jest może Jula? - spytałam grzecznie.
- Tak, ale nie może teraz rozmawiać. Jakiś chłopak do niej przyszedł - zaśmiała się.
- Wreszcie! No to nie przeszkadzam. Niech jej pani powie, że czekam na telefon - powiedziałam stanowczo.
- Ile razy ci mówiłam, że nie jestem panią... - pewnie dalej by coś mówiła, ale się rozłączyłam. Trochę chamskie, ale Marzena to spoko babka i nie obraża się o byle co.
- Nie to, co ja - mruknełam pod nosem. Zmęczona całym dniem położyłam się do łóżka i odpłynęłam w objęciach Morfeusza.........
Obudziłam się kilka minut przed południem. Zrzedła mi twarz jak sobie przypomniałam wczorajsze wydarzenia. Teraz dopiero się zorientowałam, że to wszystko moja wina. Przecież to ja wyszłam z domu z fochem na Loczka. Ja nie chciałam wrócić do domu. Kurwa, ale ja beznadziejna jestem! Po kilku dłuższych chwilach wyszłam z pokoju ubrana i wymyta. Jak weszłam do kuchni miałam ochotę rozwalić ścianę.
- Ty jeszcze śmiesz się tu pokazywał?- syknełam w twarz Elenour. Co z tego, że byli tu jeszcze Harry i Zayn? Zraniła Lou i powinna się odpierdolić!
- Przyszłam przeprosić i spytać się mojego skarba czy zaczniemy wszystko od nowa - uśmiechnęła się leciutko, lecz ja widziałam coś jeszcze. Widziałam kłamstwo i przebiegłość.
- Myślisz, że po tym wszystkim Lou ci wybaczy? - zaśmiałam się kpiąco. Ona chyba wstydu nie zna!
- Emm.. o co tutaj chodzi? - spytał trochę zdziwiony Harry.
- O nic - odpowiedziała Elenour.
- O nic?! Ciebie chyba pojebało! Jesteś chora umysłowo! Idź się leczyć! - wybuchłam.
- Ej, Amy nie zapędzasz się? - zapytał lekko zdenerwowany Loczek.
- To jeszcze ci nie powiedziała? Najpierw posłuchaj co się stało wczoraj, później możesz stwierdzić, czy się "zapędzam" - zaznaczyłam w powietrzu. Spojrzał znacząco na Elkę. Ta wzruszyła tylko i zaczęła opowiadać jakąś zmyśloną historię, że niby tylko się pokłócili.
- Amy, zrozum, że w każdym związku zdażają się sprzeczki te większe i mniejsze, ale żeby odrazu wyzywać El? - westchnął.
- A posłuchałeś jej wersji wydarzeń? - spytał jakiś głos za mną. Okazał się to Louis.
- Twierdzisz, że twoja dziewczyna kłamie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Co do mojej dziewczyny, El, możemy porozmawiać? - skierował się do brunetki z kamiennym wyrazem twarzy. Ta pokiwała głową i podeszła do mnie.
- Ze mną nie wygrasz. Mówiłam, że jesteś nic nieznaczącą żmiją - szepnęła mi do ucha i uśmiechnęła się zwycięsko. Chyba Lou nie będzie na tyle głupi by jej wybaczyć, prawda? Chłopcy zaczęli obstawiać zakłady. Pytali się mnie na co stawiam. Bardzo chciałam na wychodzącą, płaczacą Elkę, ale w porę ugryzłam się w język. Po kilkunastu minutach zeszli na dół Lou i Elenour. Myślałam, że zemdleję jak ich zobaczyłam. Tak, trzymali się za ręce! Jemu chyba odjebało, ale narazie nie będę się wtrącać, bo może coś opacznie zrozumiałam, a nie chcę kłótni z szatynem. Harry obstawiał, że się pogodzą, więc się cieszył, a Zayn miał skwaszoną minę. Chyba nie muszę mówić dlaczego.
- Chcieliśmy ogłosić, że... - przerwał na chwilę, by puścić dłoń Elenour. - Nie jesteśmy już razem.
- Co?! - krzyknęli równocześnie Loczek i Elka. Uśmiechnęłam się szeroko z moim bratem. Lou był trochę przybity, ale założę się, że jak brunetka wyjdzie to będzie lepiej. - Kochanie proszę, nie niszcz tego, co jest między nami - zaczęła histeryzować i płakać. - Ja cię kocham Lou!
- Co jest między nami? Nigdy nic między nami nie było. A teraz proszę, byś opuściła ten dom. - wskazał na drzwi.
- Jeszcze tego pożałujecie - powiedziała cicho, lecz ja doskonale to usłyszałam. Gdy drzwi zostały zamknięte, przybiliśmy sobie z Zayn'em piątkę. Lou też chyba był trochę szczęśliwy.
- Trzeba opić nowego singla w zespole, nie? - wyszczerzył się jeszcze bardziej Malik.
- Jestem za! - wykrzyknął Louis......
_____________________________
P.R.Z.E.P.R.A.S.Z.A.M!!!! Myślałam, że zwariuję jak nie dodałam rozdziału. Chyba trzy dni (nie licząc weekendu). No, ale teraz jestem i już zaczynam pisać nowy rozdział, żeby jutro też był. Informuję, że od tego piątku do końca mięsiąca albo nawet kilka dni dłużej nie dodam nic, ponieważ wyjeżdżam do dziadka na święta, a 4 kwietnia mam egzamin, więc muszę ćwiczyć i ćwiczyć. Módlmy się, żeby było opowiadanie do napisania! To tyle ;)
Do zobaczenia!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz