Translate

czwartek, 27 czerwca 2013

Libster Award

Dostałam nominację od Jade Collins z bloga Rain can be beatiful, too za co ogromnie jej dziękuję <3

 
Osoba nominowana odpowiada na 11 pytań osoby, która ją nominowała. Nominowana osoba nominuje 11 blogów i zadaje 11 pytań.

 
1. Jak masz na imię?
Wera ;3
 
2. Twój ulubiony wokalista?
Justin Timberlake
 
3. Ulubiony aktor?
Johnny Depp <3
 
4. Masz zwierzę?
Tak, kota
 
5. Ulubiony chłopak z 1D?
Nie mam ulubieńca.
 
6. W którym województwie mieszkasz?
Małopolskim ;)
 
7. Twój ulubiony film?
This is us <3 Nie ważne, że jeszcze nie wszedł do kin
 
8. Ulubiona piosenka?
1D z płyty UAN to WMYB <3 z TMH - LT a z innych wykonawców to ROOM94 - Chasing the summer i Tonight
 
9. Od kiedy znasz 1D?
Ponad rok ;3
 
10. Ile masz lat?
Pechowa trzynastka ;D
 
 

11. Dlaczego ich lubisz? (1D)
Ponieważ bardzo podoba mi się ich muzyka i są tacy weseli <3

 
A nominuję:
 
A pytania:
1. Jakie masz przezwiska?
2. Słuchasz czegoś oprócz One Direction?
3. Od kiedy pasjonujesz się pisaniem?
4. Jaki kolor oczu ci się najbardziej podoba?
5. Masz rodzeństwo?
6. Która płyta lepsza: UAN czy TMH?
7. Ulubiona piosenka One Direction?
8. Co cię inspiruje?
9. Ile masz lat?
10. Najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś?
11. Podasz pięć wyrazów, które opiszą 1D?
 
 
 
To tyle. Chyba może tyle być, prawda? Jeszcze raz dziękuję! 
 
Do zobaczenia <3 
 
 


Rozdział 2 {część druga}

- Nie, Kamil, bo znowu zaczną się kłopoty - odpowiedziałam natychmiast.
- Ale czemu? Przecież odkąd przyjechałaś, ani razu tego nie zrobiliśmy - wkurzył się. Widziałam, że bardzo mu zależy. Chociaż...
- Dobra - mruknęłam pod nosem. Ucieszył się, a po chwili usłyszeliśmy dzwonek na przerwę. Szybko wstaliśmy i udaliśmy się do dolnego wyjścia ze szkoły. Tam mogła nam przeszkodzić tylko pani Ania, która jest szatniarką i pilnuje aby nikt nie uciekł, ale czasami gdzieś idzie, a to znaczy, że można się ulotnić ze szkoły. Tym razem mieliśmy szczęście. Nigdzie jej nie było. Z prędkością światła wyszliśmy ze szkoły. Jeszcze biegliśmy trochę by całkowicie stracić z oczu ten przeklęty budynek. - To był ostatni raz - ostrzegłam go, a po chwili zaczęliśmy się śmiać.
- Tak, oczywiście - przytulił mnie. Kochałam go jak brata. Bardzo dużo mi pomógł inaczej dawno bym się załamała. Pocieszał mnie. Nic między nami na szczęście nie zaszło, ale to chyba wiadomo jak ktoś ma inną orientację. Tak, przyjaźnię się z gejem, ale tylko ja to wiem, bo jak on twierdzi koledzy by go wyśmiali. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, tak jak ja z chłopakami. Ugh.. Codziennie o nich myślę. A zwłaszcza o moim Lou. Nadal go kocham i nie zamierzam przestać. W pierwszy tydzień dostawałam setki telefonów i SMS-ów. W końcu postanowiłam zmienić numer i po kłopocie. Tęsknię za nimi jak cholera. Przecież nie widziałam się z nimi ponad dwa miesiące. - Nie chcę mi się nigdzie iść, chyba pójdę do domu - powiedział z grymasem, a ja się ocknęłam z mojego transu.
- To cię odprowadzę. I tak nie mam zamiaru wracać teraz do domu, przecież rodzice jeszcze są - uśmiechnęłam się szczerze. Takie uśmiechy zdarzały się na prawdę rzadko, ale Kamil cały czas starał się żebym nie myślała o nich tylko zaczęła normalnie funkcjonować. Chyba już mi się udało, ale nadal jestem dobita faktem, że nigdy ich nie zobaczę.
- Kurde! To ja powinienem cię odprowadzać - udawał, że się na mnie obraża. Mnie to bardzo rozbawiło. Wiedział, że jestem inna od dziewczyn z naszej szkoły, więc nie był zdziwiony.
- No chodź! - popchnęłam go lekko, ale on ani rusz. - Kamil! - krzyknęłam z rozbawieniem. Po kilkunastu minutach moich próśb, a nawet gróźb w końcu się poddał i poszedł przed siebie.
- Czemu tak zapieprzasz? - spytałam wkurzona. Ten na moje słowa zatrzymał się i popatrzył na mnie rozbawiony.
- Nie moja wina, że jesteś krasnalem - poklepał mnie po głowie, a po chwili zmierzwił mi włosy. Gdyby mój wzrok mógł zabijać już dawno byłby w grobie. Odepchnęłam jego rękę i ruszyłam w kierunku mojego domu. - Amela! Weź przestań! To tylko żarty! - krzyczał za mną. Wkurzył mnie. Teraz miałam w dupie, że rodzice byli w domu. Poczułam, że ktoś łapie mnie w biodrach i opiera swoją brodę na moim ramieniu. To Kamil. Próbowałam się wyrwać, ale chłopak był zdecydowanie wyższy i silniejszy.
- Możesz mnie zostawić? - spytałam poirytowana całą tą sytuacją. Przytulił mnie bardzo mocno.
- Przepraszam. Nie chcę, żebyś cierpiała. Chciałem cię tylko rozśmieszyć, bo cały czas chodzisz smutna. Wiem, że cały czas o nich myślisz, a zwłaszcza o nim. Chcę, żebyś o nich zapomniała. Wiem, że to trudne, ale wtedy będzie mniej boleć - kołysał nas lekko by mnie uspokoić. Często tak robił za co jestem mu ogromnie wdzięczna. - Chodź, odprowadzę cię - powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą. Szliśmy w ciszy. To nie była krępująca cisza. Była taka przyjemna. Nikomu nie przeszkadzała. Gdy dotarłam na podjazd serce zabiło mi tysiąc razy mocniej.
- Lepiej już idź - powiedziałam głośno przełykając ślinę. Ten lekko się wahał, ale w końcu przystanął na oddaleniu się od mojej posiadłości. Pożegnaliśmy się całusem w policzek, a po chwili chłopak zniknął za rogiem. Raz się żyje. Pewnie otworzyłam drzwi wejściowe. W domu panowała cisza, ale nie długo.
- Co ty do cholery myślisz? - zaczął ojciec z pretensjami. Ocho, zaczęło się. - Przez kilka tygodni był spokój, ale ty jak zwykle musisz coś odwalić.
- Gdzie mama? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
- Poszła wcześniej do pracy. Dyrektor szkoły zadzwonił - warknął. Był zły i to bardzo.
- Zrozum, że taka już moja natura. Nie zmienię się, choćbyś się dwoił i troił - powiedziałam na luzie, ale wtedy stało się coś, co nigdy bym się nie spodziewała. Czułam jakby mój policzek się palił. Szybko wybiegłam z domu powstrzymując łzy. Pobiegłam do znanego mi miejsca. Zaczęłam walić w drzwi dopóki kobieta po czterdziestce nie otworzyła mi.
- Dzień dobry, Amelko. Przykro mi, ale Kamil ma karę i zabroniłam mu spotykania z przyjaciółmi. Coś się stało? - spytała zatroskanym, matczynym głosem. Pokiwałam twierdząco głową i wybuchłam płaczem. Wpuściła mnie do środka i posadziła na kanapie. Na chwilę opuściła pomieszczenie. Słyszałam jak wchodzi po schodach na górę. Po paru sekundach do salonu wparował zdenerwowany Kamil.
- Co się stało? Oni czy rodzice? - spytał przytulając bardzo mocno. Czułam jego przyśpieszony oddech.
- Tata... on... - jąkałam się. Nie potrafiłam się wysłowić przez moje głośne łkanie.
- Shh... Uspokój się - powiedział stanowczo, ale nadal łagodnie. Wzięłam dwa głębokie wdechy i mogłam już normalnie mówić.
- Uderzył mnie - i znowu wybuchłam płaczem. Szybko odepchnął mnie od siebie i uważnie spoglądał na moją twarz. Lekko dotknął mojego prawego policzka, a ja syknęłam z bólu.
- Zabiję gnoja - szepnął. - Zabiję! - wykrzyczał. Szybko wstał i zaczął ubierać buty. Podeszłam do niego niepewnie i z wahaniem dotknęłam jego ramienia.
- Proszę cię, nie. Będzie tylko gorzej - wyszeptałam lekko roztrzęsiona. Chłopak popatrzył mi w oczy. Widziałam, że jest zły. Zrezygnowany przytulił mnie.
- Ale obiecaj, że zgłosimy to na policję - odchylił mnie od siebie. Patrzył na mnie tymi niebieskimi tenczówkami.
- Nie mogę - wyjąkałam. To wszystko było dla mnie bardzo trudne. - Przecież to mój ojciec.
- A ty jesteś jego córką, a cię uderzył. Mała, zrozum. To dla twojego bezpieczeństwa - odchylił mnie od siebie by odgarnąć kosmyk moich włosów. Pokiwałam przecząco głową. Nie potrafiłam donieść na własnego tatę. Może mnie uderzył, ale mnie kocha. W końcu rodzinie wybacza się nawet najgorsze, prawda? Przecież całe te moje zachowanie oni przeboleli, a jeden plask w policzek mi nie zaszkodzi. Jestem silna.
- To się więcej razy nie powtórzy - wydukałam patrząc na swoje buty.
- Jak uderzył cię raz to zrobi to ponownie - ucichłam. Wiedziałam, że miał rację, ale ja nie chciałam tego słuchać. Nadal wierzyłam w mojego ojca, że drugi raz mnie nie uderzy.

______________________
Nie podoba mi się ten rozdział jest taki..... nudny. Jeszcze mam mały mętlik w głowie, ale to nie ważne. Przepraszam, że nie dodałam nic w tamtym tygodniu, ale nie miałam czasu. Rozdział trochę krótki za co przepraszam. Ugh... Ogólnie mi ostatnio nie idzie... To chyba tyle :)

Do zobaczenia! <3

środa, 19 czerwca 2013

I'm sorry...

Niestety, w tym tygodniu nie dodam rozdziału. Na prawdę bardzo mi przykro. W poniedziałek, wtorek nie miałam weny, dziś nie mam czasu, jutro jadę do przyjaciółki na noc, w piątek z inną przyjaciółką jadę na działkę i nie będzie mnie cały weekend :( Ale chciałam wam jeszcze podziękować za ponad 2220 wyświetleń! Już miałam dawno podziękować, ale albo zapominałam dopisać do rozdziału, albo nie miałam czasu. No więc dziękuję z całego serca! Kocham was najmocniej na świecie i to dzięki wam osięgnęłam ten mały sukces. Brak mi słów. Jeszcze raz dziękuję, kocham was i przepraszam!

Do zobaczenia! <3

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 1 {część druga}

*Perspektywa Amy*
Jestem w Polsce już dwa dni. Jutro mam iść do szkoły i zobaczyć te fałszywe mordy. Plus tego wszystkiego jest taki, że zobaczę swoją przyjaciółkę Maję. Rodzice są bardzo zadowoleni z mojego wyjazdu. Cieszą się, że jestem grzeczna, cicha i spokojnie odrabiam lekcje. Przyznam, że przez ten miesiąc gdy mnie nie było trochę materiału przerobili. Mówiąc trochę, mam na myśli bardzo, bardzo dużo. Czeka mnie długa noc...

 ***
 
Rano obudził mnie śmiech mamy. Podniosłam się z mojego łóżka. Dzisiaj było wyjątkowe twarde i niewygodne. Zdziwiłam się gdy otwarłam oczy. Byłam na podłodze wśród tych zjebanych książek. Podczas nauki musiałam zasnąć. Wstałam powoli i dopiero wtedy poczułam okropny ból w plecach. Ugh... Ostatni raz śpię na podłodze. Poszłam do łazienki trochę ogarniając twarz od płaczu oraz roztrzepane włosy, które były wszędzie. Ubrałam się w to co zwykle. Rurki, bluza i trampki. Spakowałam wszystkie potrzebne książki do plecaka i  bez śniadania wyszłam z domu. Miałam jeszcze godzinę do rozpoczęcia zajęć, ale ja zawsze wychodziłam wcześniej by spotkać się z moimi "przyjaciółmi". W ciągu dwudziestu minut byłam już w parku gdzie zwykle przesiadywała moja paczka. Chciałam z nimi pogadać. Powoli podeszłam od tyłu naszej ławki, a to znaczy, że nikt mnie nie widział, ponieważ wszyscy siedzieli na ławce. Po chwili podeszłam na tyle blisko by usłyszeć ich rozmowę.
- Ej, a kiedy Amela wraca? - spytał ten głupi, wredny plastik.
- Jakoś teraz. No kurwa, ja nie chcę, żeby wracała. Może będzie miała jakiś wypadek i zginie? Byłoby zajebiście - rozmarzył się Dawid.
- Spokojnie, jak przyjedzie to rozwalę ją moim czołgiem - powiedział Michał, a po chwili wszyscy zaczęli się śmiać. W jednej sekundzie, w mojej głowie zrodził się plan.
- O wspaniały żart Misiek! A znasz ten o Jasiu? - spytałam sarkastycznie. Na mój głos, wszyscy się odwrócili, a na ich twarzach można było wyczytać zdziwienie i odrobinę strachu. Uśmiechnęłam się do nich sztucznie i szybkim marszem podeszłam bliżej. - Wiecie co? Jesteście żałośni. Obrabiacie mi dupę za plecami, bo nie macie własnego życia. Smutne - wywinęłam wargę z udawanym przejęciem. Odwróciłam się na pięcie i dumnie udałam się do szkoły. Przed nią znajdował się mały dziedziniec, na którym większość uczniów przesiadywała przed lekcjami, w trakcie przerw lub po zajęciach. Usiadłam pod moim ulubionym drzewem i w spokoju czekałam na moją przyjaciółkę. Po dziesięciu minutach zobaczyłam ją, ale nie samą. Była z chłopakiem. Była.... z Pawłem? Powoli wstałam. Na chwilę spuściłam z nich wzrok by wziąć moją torbę. Gdy znowu na nich spojrzałam, zauważyłam, że się całują. W szybkim tempie podeszłam do nich. Nadal się miziali, a we mnie się już gotowało, ale postanowiłam zachować pozory spokojnej. Głośno odchrząknęłam, a oni momentalnie od siebie.
- Amelka? Co ty tutaj robisz? - wyjąkała przestraszona Maja. Paweł był bardzo z siebie zadowolony. Robił to celowo. Chciał, żebym cierpiała. Każdej swojej byłej rujnował życie, ja to wiedziałam od zawsze, ale oczywiście musiałam z nim być. Ale kurwa byłam głupia!
- Hmm.. Niech pomyślę. Chodzę do szkoły? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Ale to nie ważne. Ważne to co ty robisz? - milczała. - Tak przyjaciółki nie robią. Dam ci jedną szansę, bo każdy moim zdaniem na nią zasługuję, ale musisz go zostawić. On ci zrujnuje życie - uświadomiłam parę rzeczy blondynce. Popatrzyła na niego ze smutkiem.
- Ale ja nie chcę tej szansy. Wolę jego - przełknęła głośno ślinę. Zatkało mnie.
- Co ty powiedziałaś? - spytałam się by powtórzyła swoje słowa.
- Wybieram Pawła - odpowiedziła szeptem. Widziałam jego chytry uśmieszek. Nienawidziłam jego, że tak łatwo dziewczyny mu ulegają.
- Brawo! Nie masz już przyjaciółki! - wykrzyknęłam wściekła. Odwróciłam się i szybkim marszem szłam w kierunku wejścia do szkoły.
- Nie musisz się martwić! Gabi ją już dawno zastąpiła! - powiedział równie głośno ten debil. W zawrotnym tępię się odwróciłam. Przecież ten plastik był naszym odwiecznym wrogiem. Ona tylko kiwnęła głową na znak, że się z nim zgadza. Pobiegłam do szkoły bardzo szybko. Usiadłam na schodach na drugim piętrze. Często tam przesiadywałam gdy chciałam być sama. Świat już mi się zawalił. Najpierw wyjazd z Londynu od nich, a teraz Maja. Myśląc o tym wszystkim rozpłakałam się.
- Kołek! - zawołał wesoły głos pewnego chłopaka. To był Kamil. Nazywał mnie kołkiem, ponieważ gdy byliśmy w podstawówce, poszłam razem z nim na konkurs wierszyków. Niestety się zacięłam i stałam jak kołek. Stąd to przezwisko. Chyba zauważył moje łzy, gdyż usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
- Chodzi o Majkę i Pawła, zgadłem? - popatrzyłam na niego zdziwiona. Skąd on... - Cała szkoła już to wie. Zaraz po tym jak wyjechałaś przystawił się do niej, a ona od razu mu uległa - wyjaśnił. Zaczęłam bardziej płakać.
- Tyle nieszczęść na raz - wyjąkałam. Zmarszczył brwi po czym dodałam szybko. - Na razie nie jestem gotowa by o tym mówić i nie wiem, czy mogę ci do końca zaufać. Prawie cię nie znam - powiedziałam cicho.
- Rozumiem - przytulił mnie do siebie bardzo mocno, a po chwili usłyszałam dzwonek na lekcję. Odepchnęłam go lekko i zaczęłam wycierać łzy.
- Muszę się ogarnąć. Przecież nie mogę im pokazać, że jestem słaba. Ucieszy ich fakt, że mnie złamali, a tak nie jest. Jestem silna - wypowiedziałam te słowa pewnie. Wstałam, poprawiłam włosy i udałam się do klasy. Wszyscy już siedzieli na miejscach. Popatrzyli w moją stronę, a na ich twarzach można było zobaczyć obrzydzenie moją osobą.
- No hej wszystkim! Ja też się za wami stęskniłam! - powiedziałam sarkastycznie i wesoło. Bardzo się zdziwili moim zachowaniem, bo nie wszyscy mogą się pozbierać w kilka minut po stracie jedynej przyjaciółki. Ha! Czyli jednak chodziło tylko o to. No niestety, jestem silna, nikt mnie nie złamie. Usiadłam w wolnej ławce i powoli rozłożyłam na niej wszystkie moje rzeczy. Siedziałam za Mają i Gabą. Byłam zadowolona ze swojego postępowania. Obie patrzyły po sobie zdziwione. Przyjaciółeczki się znalazły. Pff... Znienawidziłam ją tak samo jak całą resztę gwiazdorów z naszej szkoły. Racja, jest mi smutno, ale przy okazji dowiedziałam się jaka z niej fałszywa żmija. Cały dzień minął dość spokojnie. Myślę, że mogę zaufać Kamilowi. Spotkałam się z nim po szkole. Wszystko mu opowiedziałam. Jedyny mnie zrozumiał....

_____________________________________
No i jak? Chciałam trochę do powiedzieć do tego rozdziału. Ten pomysł o Mai przyszedł mi z własnych błędów życiowych. Nie, że odstawiłam swoich przyjaciół bo byli np. mało popularni itp. Ale zrodził mi się pewien plan w tej durnej głowie, ale o tym pomyśle dowiecie się za parę tygodni, może i miesięcy. Teraz ogólnie mam mętlik w głowie. Oczywiście chodzi o te durne gimnazjum! Po gówno to wymyślili, mogło by zostać te osiem klas i byłoby po problemie, no ale muszą utrudnić człowiekowi życie! To chyba tyle ;)

Do zobaczenia! <3


środa, 5 czerwca 2013

Epilog + małe wyjaśnienie.....

"Kochany Pamiętniczku!
Wiem, jestem durna pisząc na jakimś skrawku papieru moje myśli, ale musiałam się komuś wygadać. Jestem właśnie w samolocie. Nie miałam wyjścia. Miałam być w Londynie miesiąc. Ten ostani dzień z chłopakami na długo zostanie w mojej pamięci, a zwłaszcza Louis. On się mnie spytał co o tym sądzę. Wcześniej nie byłam pewna swoich uczuć, ale wtedy już wiedziałam. Kochałam go. Nadal kocham. Powiedziałam mu to. Czy żałuję? Nie, ale teraz oboje będziemy cierpieć. Kartka zaczyna robić się mokra. Czemu? Ach no tak, to moje łzy. Wróćmy do naszej rozmowy. Spytał się czy będziemy razem. Niestety zaprzeczyłam. Jego oczy wtedy przygasły i wyszedł po cichu. Jak to ja, zamknęłam się i rozbeczałam. Miałam ochotę się pociąć, ale Niall wziął mi wszystkie żyletki. Przesiedziałam w pokoju cały dzień przy okazji pakując się do końca. Nikt nie zauważył jak wychodzę w środku nocy. Muszą mieć oni twardy sen, bo kilka razy nieźle uderzyłam w kant i trochę się potłukłam walizką. To koniec mojej historii z Londynem. Tylko boję się jak zareagują chłopcy. Pewnie będą na mnie źli. Ja też bym była jakby ktoś zrobił mnie w konia. Za chwilę lądujemy, a muszę się jeszcze ogarnąć, bo na lotnisku będą rodzice. Ugh.. to... pa?"
 
 
 
*Perspektywa Niall'a*
Obudziłem się w środku nocy, ponieważ z mojego brzucha dochodziło głośne burczenie. Zaspany zszedłem na dół do kuchni. Na lodówce była przyczepiona biała karteczka. Powoli podeszłem do żelaznego pudła jedzenia.
 
 
"Przepraszam, że wam nie powiedziałam.
Jesteście najlepszymi ludźmi, których spotkałam w moim życiu.
Może jeszcze się kiedyś zobaczymy, ale wątpię.
Przepraszam....
Amy xxx"
 
 
O co chodzi? Szybko pobiegłem do jej pokoju. Otworzyłem drewniane drzwi, a po zaświeceniu światła stwierdziłem, że jej nie ma. Podeszłem do szafy i w szybkim czasie otworzyłem ją. Pusto. Sprawdziłem jeszcze łazienkę, ale wszystko na marne. Nie ma jej. Kurwa mać!
- Chłopaki! Zbiórka na dole! - krzyczałem do każdego pokoju. Zbiegłem do salonu i usiadłem zdenerwowany usiadłem na kanapie. Zanim oni przyszli minęła jak dla mnie wieczność.
- Pojebało cię? Jest piątka nad ranem, a przecież teraz mamy wolne - zaczął z pretensjami do mnie Zayn. Należał on do ludzi, których się nie budzi, bo później mają zły humor.
- A co jest ważniejsze? Amy czy to, żebyś się wyspał? - spytałem lekko poirytowany. Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni. Z kieszeni wyciągłem małą karteczkę, którą wcześniej wziąłem z kuchni. Podałem ją brunetowi, on podał Harry'emu, on Liam'owi, a on Louis'owi. Nic nie mówili tylko usiedli razem ze mną na kanapie.
- Co to jest? - wyjąkał Tomlinson. Wszyscy byli tym przejęci, ale on? On był załamany. Widziałem, że wstrzymywał swoje łzy. Szkoda mi go, bo zauważyłem, że poczuł coś do niej. I ze wzajemnością. Oczywiście nie byłem tego wszystkiego pewien, ale rozum mi to podpowiadał.
- Karteczka, na której są przeprosiny Amy dla nas. Chłopaki ona wyjechała - powiedziałem bez owijania w bawełnę. Louis pobiegł na górę. Pewnie sprawdzić czy na pewno mówię prawdę i czy to przypadkiem nie jest żart. Po pięciu minutach wrócił ze smutnym wyrazem twarzy.
- Nie ma jej - głos mu się załamał. Zaczął płakać jak dziecko. - To przeze mnie. Po gówno jej to mówiłem! - wykrzyczał. Widać, że był na siebie zły. Z powrotem usiadł na sofie, a po chwili schował twarz w dłoniach.
- Lou... Co ty jej powiedziałeś? - spytał ściszonym głosem Zayn. Nie odpowiadał. Wszyscy zaczęli się niecierpliwić. Zwłaszcza brunet. Widziałem, że odchodzi już od zmysłów. - Co ty jej do cholery jej powiedziałeś?!
- Że ją kocham! - wykrzyczał i szybko pobiegł na górę....
 
_____________________
 
No to mamy epilog, ale spokojnie. To dopiero koniec początku :) Postanowiłam podzielić ten blog na części. Chyba tak może być? Jak wam się podoba rozdział? Trochę krótki, ale taki właśnie miał być. Nie ma co dodać, a ująć tym bardziej. Pamiętajcie, każdy komentarz mobilizuje mnie do dalszej pracy. Nie, że skończę pisać jak ich nie będzie, ale to tak cieszy. To chyba co mam wam do powiedzenia. A i nie wiem kiedy pierwszy rozdział drugiej części, więc musicie być cierpliwi ;)
 
Do zobaczenia! <3