- Harry, oglądaliśmy to chyba z tysiąc razy - jęczał Zayn. Wszyscy nażekali na "Titanica", ale Hazza zaciekle walczył o swoje. - Oglądnijmy "Oszukać przeznaczenie III"! - wrzasnął. Większość się zgodziła, ale Loczek niestety był odmieńcem. Z resztą ja też. Nic nie mówiłam, ale boję się horrorów i to bardzo, lecz nie wyjdę na tchórza. Powoli zaczynał się film, a ja już ściskałam mocno poduszkę. Na szczęście nikt mnie nie widział, ponieważ było ciemno. Grupka przyjaciół właśnie wchodziła do tej kolejki. Wiedziałam co się za chwilę stanie. Szybko, ale po cichu schowałam twarz w poduszkę. Usłyszałam tylko krzyki z telewizora i jeśli się nie mylę to Niall'a. Chłopcy zaczęli się z niego śmiać, a ja w głębi duszy prosiłam, by nikt nie usłyszał mojego łkania. Tak, płakałam. Musieli wybrać ten film?! W momencie przypomniałam sobie wszystko.
*Wspomnienie*
Cała drżałam ze strachu. Ten film był straszny i obrzydliwy. Oszukali przeznaczenie i co? Nic, śmierć zabijała dalej. Moi dziadkowie próbowali mnie uspokoić, po chwili udało im się to, więc poszliśmy spać. Rano obudziłam się wcześnie. Postanowiłam pójść do sklepu pani Basi po świeże bułeczki. Po zakupie powoli wracałam do domu. Zauważyłam pełno karetek i policji, a na środku czarny worek. Bez zastanowienia podbiegłam do niego i rozsunęłam zamek. Serce mi stanęło. W oczach szybko zgromadziły się łzy chcące ujrzeć światło dzienne. Mężczyźni w mundurach odciągnęli mnie od babci i oddali dziadku. On też płakał. Moje życie zaczęło się walić.
*Rzeczywistość*
Stało to się cztery lata temu, wtedy nie bałam się jeszcze uwalniać łez, a później samo się potoczyło. Popatrzyłam na ekran i stwierdziłam, że za chwilę skończy się film. Szybko starłam mokre policzki i przed całkowitym zakończeniem udałam się do pokoju, w którym zamknęłam się na klucz. Moja kochana babcia zginęła przeze mnie. To mi zachciało się iść do tego cholernego sklepu. Weszłam do łazienki i przeszukałam kosmetyczkę. Po chwili znalazłam to co chciałam.
- Tęskniłam za tobą - szepnęłam. Po kilku cięciach przemyłam rękę i obandażowałam. To przynosiło mi ulgę. Kilka lat temu byłam od tego dosłownie uzależniona. Nie było dnia w którym nie widziałam swojej krwi. Ubrałam bluzę, by nie było widać białego materiału i zeszłam na dół, oczywiście o kulach.
- No ja pierdole! - krzyknęłam gdy stwierdziłam, że schodzenie po schodach nie wychodzi mi.
- Co się dzieję, mała? - zapytał Zayn. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Ten zdezorientowany kretyńsko się na mnie gapił.
- Noga debilu - mruknęłam.
- Coś się stało? Boli cię? - szybko do mnie podbiegł.
- Nie kurwa, swędzi. Baranie, nie mogę zejść ze schodów! - wydarłam mu się w twarz. Wziął mnie na ręce i powoli zeszliśmy na dół. - Dziękuję.
- Tylko dziękuję? O nie, ja chcę buziaka - i wskazał na swój policzek. Westchnęłam i zrobiłam to o co mnie prosił.
- Znajdź sobie dziewczynę - powiedziałam śmiejąc się. - Głodna jestem - stwierdziłam.
- Na co księżniczka ma ochotę? - spytał gdy wchodziliśmy do kuchni.
- Hmm... Płatki z mlekiem - wyszczerzyłam się.
- Ymm, przecież jest wieczór - spojrzał na mnie dziwnie.
- Babcia zawsze robiła mi je na kolację - uśmiechnęłam się lekko wspominając.
- Już nie robi? - dociekał. Zbierało mi się na płacz. Niech on przestanie, proszę. Nie chcę pamiętać tego okropnego dnia.
- Już nie - odpowiedziałam.
- Czemu? - przymknęłam oczy.
- Nie żyje - szybko wstałam i próbowałam wyjść bez kul. O dziwo, udało mi się to. Ze schodami było gorzej, ale w ostateczności udało mi się wejść na górę. Słyszałam wołania bruneta, ale nie zwracałam na niego uwagi. Przesiedziałam w pokoju kilka godzin bez zbędnych rozmów. Zegarek wskazywał trzecią w nocy. Z mojego brzucha wydobyło się głośne burczenie.
- Nie wytrzymam do rana - mruknęłam do siebie. Uważając, zeszłam na dół do kuchni. W pomieszczeniu świeciło się światło. Wzięłam do ręki jakiś parasol i powoli zajrzałam za drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytałam śmiejąc się cicho.
- No co? Zgłodniałem - powiedział z pełną buzią. - A ty, co tu robisz?
- Mój brzuch przechodzi jakiś dziwny rytuał i puka mi w brzuch - westchnęłam teatralnie. Podeszłam do szafki, która była dość wysoko, a ja byłam niska, czyli nie dosięgałam. Wyciągnęłam rękę, ale i to nic nie dawało.
- Co to jest? - spytał nadal przeżuwając kanapkę.
- Ale co? - zdziwiłam się pytaniem. Wskazał na moją lewą rękę, która była pocięta, a zza bluzy wystawał skrawek białego materiału. - Nic - pociągnęłam rękaw. Podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. - Au! To boli - syknęłam.
- Co ty zrobiłaś? - spytał przez zaciśnięte zęby. Chciał odwinąć bandaż, ale ja wyrwałam mu rękę. Swój przeszywający wzrok skierował na mnie. Nie chętnie, ale zrobiłam to o co mnie prosił. Powoli odwijał materiał, a moje serce biło bardzo mocno. W końcu skończył. Patrzył raz na zakrwawiony bandaż, raz na moją rękę. - Czemu? Czemu to zrobiłaś?
- Ja... No... - wciągnęłam dużo powietrza. - Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz - chłopak kiwnął głową na znak, że się zgadza. - Cztery lata temu byłam u dziadków. Oglądaliśmy ten sam film co dzisiaj. Trochę się bałam, ale szybko mi przeszło. Gdy się obudziłam poszłam do sklepu, a gdy wracałam było pełno karetek i policji. A na środku w czarnym worku... Była moja... Moja... - nie mogłam się wysłowić. Z trudem powstrzymałam łzy. - Moja babcia. Od tamtego czasu się cięłam, ale po około dwóch latach poszłam do specjalisty bez wiedzy rodziców. No i on mi pomógł. I jeszcze dziś oglądnęliśmy ten film i przypomniał wszystko - przymknęłam oczy, by zatamować słone łzy.
- Mogłaś powiedzieć - spojrzał na mnie z troską.
- Niall, to nie takie proste - odwzajemniłam spojrzenie.
- Dobra, rozumiem. Ty nie jesteś taka, że wszystko powiesz tylko tłumisz w sobie albo się tniesz, ale musisz z tym skończyć - złapał mnie za ręce i pociągnął w stronę schodów. Zaprowadził mnie do mojego pokoju. - Oddaj. Tylko wszystkie - pogroził palcem. Bez entuzjazmu weszłam do łazienki. Wyjęłam piętnaście sztuk żyletek i podałam blondynowi.
- Wcześniej miałam ich więcej, ale wyrzuciłam. Te zostawiłam na wszelki wypadek - powiedziałam.
- Dobra, ja idę obudzić chłopaków - i odwrócił się na pięcie.
- Po co? - zdziwiłam się trochę, bo przecież jest po trzeciej w nocy.
- Powiedzieć, że się cięłaś. Musimy teraz ciebie pilnować - powiedział najspokojniej w świecie.
- Proszę, nie mów im tego. Nie chcę, żeby się martwili - poprosiłam.
- No dobrze, ale powiem tylko, że musimy cię pilnować i zabierzemy ci pokój? - popatrzyłam na niego jak na idiotę. To gdzie ja będę spać?! Na podłodze?! - Będziesz mieszkała u któregoś z nas - uśmiechnął się szeroko i wyszedł. No po prostu zajebiście! Nagle poczułam chęć położenia się w łóżeczku. Ledwo doczołgałam się do mojego królestwa, a już po chwili odpłynęłam w objęciach Morfeusza...
Nienawidzę jak ktoś mnie budzi. Wtedy mam ochotę temu komuś flaki wyrwać. Otworzyłam niechętnie oczy. Ujrzałam jaśnie pana Horan'a.
- Czekamy na dole - uśmiechnął się delikatnie. Na pewno będę dziś wściekła chodziła. No cóż, mogli o tym wcześniej pomyśleć. Poczłapałam do salonu w pidżamie i zamkniętymi oczami. Po drodze potknęłam się o własną nogę, ale ustałam na ziemi. Na dole siedzieli wszyscy, a wśród nich jakiś mężczyzna po piędziesiątce.
- Dzień dobry - powiedziałam przeciągając się. - Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale kim pan jest? - spytałam. Facet cicho się zaśmiał.
- Jestem lekarzem. Adam Nowak - podał mi rękę. Spojrzałam na niego spode łba. Zaraz, zaraz...
- Kretyn - stwierdziłam po polsku.
- Przepraszam, ale nie życzę sobie takich słów - odpowiedział także po polsku.
- O Boże! Drugi Polak! - rzuciłam się mu na szyję. Mężczyzna tylko się zaśmiał i także mnie uściskał. Usłyszałam ciche chrząknięcie za plecami.
- Wy się znacie? - spytał trochę zdziwiony Lou. Obydwoje pokręciliśmy głowami przecząco. - To czemu się przytulaliście?
- Bo to Polak - wyszczerzyłam się jak głupia. - A tak w ogóle, to po co lekarz?
- Od kilku dni chodzisz bez problemowo bez kul, więc chcieliśmy sprawdzić czy na pewno masz skręconą kostkę - powiedział Liam. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na poczynania doktorka. Kiedy wyciągnął młotek zrobiłam wielkie oczy. Po chwili zaczął mi nim lekko stukać po gipsie. Noga była na takim specjalnym worku, więc kanapa nie miała żadnych urazów. Trochę po dotykał mnie po nodze, spytał czy boli. Ja żadnego bólu nie czułam.
- Pani nie ma skręconej kostki - stwierdził. - Krótko mówiąc, oszukali cię - westchnął. Pożegnał się z nami i wyszedł. Trochę dziwnie się czuję bez tego gipsu. Przecież miałam go jakieś kilka dni, więc przyzwyczajiłam się do tego ciężaru.
- To teraz ustalamy sprawę z kim śpisz - uśmiechnął się Niall szeroko. Gdybym zabijała wzrokiem już by ta bestia nie żyła. - Spokojnie, nie powiedziałem im - szepnął mi na ucho. Odetchnęła z ulgą. Już się przestraszyłam, że wszystko wypalał. Wyciągnął czapkę i wrzucił do niej pięć karteczek, na których pewnie są imiona chłopaków. Nie pewnie włożyłam rękę i losowałam kawałek kartki. Wzięłam jedną z nich i powoli odwijałam. Gdy zobaczyłam imię mojego współlokatora, myślałam, że się zabiję.
- Proszę, nie! Mogę nawet na dworze spać, albo ze świniami, ale proszę nie z nim! - błagałam. Niall wyrwał karteczkę z moich dłoni i przeczytał na głos:
- Harry. Nie tak źle - stwierdził. Popatrzyłam na Loczka z błagalnym spojrzeniem.
- Niall, Nialler, Nialluś. Nie rób mi tego. Zresztą on chrapie i nie dam rady spać - powiedziałam z nadzieją.
- A ona mnie biję! - krzyknął po chwili. - A co jeśli kiedyś obudzę się z limem na oku? - spytał z udawanym przejęciem. Było widać, że nie chciał ze mną dzielić pokoju. I ze wzajemnością. Blondyn patrzył na nas uważnie. Myślałam, że mu przywalę.
- Nie - uśmiechnął się sztucznie i poszedł na górę. Zaczęłam szeptać przekleństwa po polsku pod nosem. Mówiłam już, że to mała bestia, która kryję się pod słodkim chłopczykiem, ale w gruncie rzeczy, cieszę się, że to on zobaczył moje blizny.
- No, ale popatrz! Tam jest dużo miejsca! - tłumaczył.
- Powiedz mi, czy ty jesteś normalny? - spytałam już zdenerwowana. Wściekła zeszłam na dół do salonu. - Niall, proszę! Mogę spać na dworze? - trochę głupie pytanie, ale co ja poradzę?!
- Co się stało? - spytał znudzony już blondyn.
- On każe mi spać pod łóżkiem! - wydarłam się. On naprawdę nie rozumie, że nie mam ochoty z tym kretynem żyć w jednym pokoju?! Po chwili do pomieszczenia wyluzowany Hazza.
- Uspokój się mała. Ty będziesz spała na materacu, a ja na łóżko - powiedział. We mnie aż buzowało ze złości. Miałam ochotę go wydrążyć i zakopać.
Zbliżała się północ, a ja nadal siedziałam na kanapie w salonie. Nie chętnie wstałam i udałam się do tego nieszczęsnego pokoju. Światło było zgaszone, ale można było dostrzec małe światełko na łóżku. To Harry, a dokładniej jego telefon, który trzymał Loczek. Położyłam się na tym durnym materacu. Usłyszałam ciche syczenie. Wstałam pospiesznie i zobaczyłam jak moje "łóżko" opada.
- Hazz.. - zaczęłam nie pewnie - Ten materac jest dziurawy - przełknęłam głośno ślinę. Spojrzał na mnie, później na tego flaka. Chłopak przesunął się i poklepał miejsce koło siebie. Myślałam, że jaja sobie robi, ale jego twarz wyrażała co innego.
- Miejsce koło mnie albo podłoga. Ewentualnie kanapa w salonie, ale chyba wszyscy wiedzą, że jest strasznie nie wygodna - westchnął. Nie pewnie położyłam się koło niego, a po chwili odpłynęłam w objęciach Morfeusza.....
_____________________________
PRZEPRASZAM!!!! Czułam jakbym wieczność tu nie wchodziła. Jeszcze mam jeden dylemat. A dokładnie z wyborem gimnazjum. Chciałabym iść do takiej dobrej, ale jest daleko i chodzi się na popołudniu, a wraca się około 19, ale tam bym miała przepustkę do dobrego liceum. Co ja mam zrobić? Bo jak tam pójdę to nie będę miała czasu na bloga. którego także biorę pod uwagę. Mam jeszcze tak blisko gimnazjum. Dosłownie mniej niż minutę. Pomożecie? Doradzicie? Proooszę. Wróćmy do rozdziału. Szału nie ma. Niestety. Chciałam, żeby był lepsze, ale wyszedł jaki wyszedł. I chciałabym także podziękować Agacie Kaliciak, Marysi i drugiej Agacie :) Dzięki wam tak naprawdę teraz dodaję ten rozdział. Jeszcze raz dziękuję! ;* To tyle ;)
Do zobaczenia!
Tak szczerze ci powiem że z wyborem gimnazjum musisz poradzić sobie sama (ale doradziłam xd)
OdpowiedzUsuńNie za fajnie brzmi chodzenie do szkoły na popołudniu i spędzanie całego dnia nad książkami ale jeżeli potem miałabyś łatwiej dostać się do liceum to może warto spróbować
Napewno musisz też wziąć pod uwagę gdzie ci będzie lepiej bo wiesz to że tamto może da ci przepustkę do lepszej szkoły średniej wcale nie musi znaczyć że jest lepsze i że po
skończeniu tego nie będziesz mogła iść do dobrej szkoły :)
Co do rozdziału bardzo się cieszę że go dodałaś i dziękuje że o mnie wspomniałaś :)
Jest naprawdę fajny, ma w sobie takie smutne momenty jak i te wesołe
:) Tak szczerze to myślałam że wylosuje Lou a nie Hazze ale jest ok :)
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :D
Nie wiem gdzie ty mieszkasz, więc nie wiem jakie to gimnazja, ale wiem, że decyzja, którą podejmiesz będzie najlepsza :)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku też kończę podstawówkę i idę(mam nadzieję, że wiesz gdzie to jest) do Zielonki:)
Co się stanie? Hazza znowu oberwie i z powodu ochrony piosenkarza przeniosą ją do innego pokoju? Do Lou?
I kiedy dodasz nn?
Nie mogę się doczekać!
Serdecznie zapraszam na prolog, który właśnie pojawił się na moim blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://uwierz-w-nadzieje.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniesz i pozostawisz po sobie jakiś ślad.
Przepraszam za spam.
Pozdrawiam ;D
Kocham Twojego bloga ! Czekam na następny. <3
OdpowiedzUsuń°_° kiedy dodasz kolejny rozdział hmmm??? tęsknię ^^
OdpowiedzUsuńJakoś w następnym tygodniu, w tym się nie wyrobię ;_; przepraszam
UsuńSpokojnie poczekamy :-)
Usuń