Translate
środa, 3 kwietnia 2013
Rozdział 16
Zamyślona wyszłam na balkon w celu zapalenia papierosa. Tego jest za dużo. Tutaj Loueh mnie hipnotyzuje swoimi cudownymi oczami, a tam ten cham Paweł. Podpaliłam sztukę i powoli się zaciągałam. Powoli się uspokajałam. Powoli zapominałam o wszystkim. Mój spokój nie trwał wiecznie, bo niestety ktoś wparował na balkon.
- Amy co się... Co ty robisz?! - zorientowałam się, że to Liam. Wskazywał na moją fajkę. - Ile ty masz lat, żeby palić?! Z tego co mi mama mówiła to siedemnaście czyli teraz powinien zadzwonić na policję! Wyrzucaj to natychmiast i oddawaj resztę! - wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Nie jesteś moim ojcem! - wydarłam się równie głośno. - Jeśli myślisz, że po tym skończę z paleniem to jesteś w błędzie! - on chyba nie wie co to znaczy palić. Z tym nie da się zerwać tak poprostu! Chłopak chyba się wkurzył, złapał mnie mocno za nadgarstek, wyjął papierosa z ust i pociągnął mnie w stronę mojego pokoju. Szarpałam się, ale to na nic. Był zbyt silny. Zeszliśmy na dół do salonu, gdzie siedziała reszta chłopaków.
- Kto wiedział, że ona pali? - zapytał już spokojny Liam. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni oprócz Zayn'a. Widziałam, że brunet chciał coś powiedzieć, więc szybko mu przerwałam.
- Nikt nie wiedział! - nie chciałam, żeby chłopcy się kłócili, a na pewno mieliby pretensje do Zayn'a.
- Ty palisz?! - zrobił szerokie oczy Louis. Pokiwałam głową, na niego nie chciałam krzyczeć, ponieważ jest moim przyjacielem i nie mam ochoty się z nim kłócić. - Masz przestać palić, bo tym tylko się trujesz. Obiecasz mi to? - podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Ale ja palę tylko jak się denerwuję, nie dla przyjemności - jęknęłam. Spojrzał na mnie znacząco, więc nie zostało mi nic innego niż tylko się zgodzić. Po wysłuchaniu od reszty jak to palenie jest nie zdrowe poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i się wyłączyłam. Nie reagowałam na nic, na nikogo. Można powiedzieć, że latałam w chmurach. Po chwili ktoś zaczął pukać do drzwi. Bez mojego pozwolenia Zayn wtargnął na moją posesję.
- Dziękuję - powiedział przerywając ciszę między nami.
- Nie masz za co - odparłam szybko.
- Właśnie, że mam! Oni teraz by prawili mi kazania i mnie posądzali, że palisz - zaczął histerować. - Nawet przed chwilą mnie pytali, czy mam z tym coś wspólnego - zobaczyłam jedną, samotną łzę spływającą po policzku chłopaka, którą szybko starł. Czułam jak we mnie się gotuję. Spokojnie Amela, spokojnie. Wdech i wydech. To nie pomaga! Jak można posądzać przyjaciela?! Wściekła zeszłam do salonu gdzie siedziała reszta.
- Was do końca pojebało?! - krzyczałam. Teraz naprawdę mnie wkurzyli. Jak można kogoś posądzać, a zwłasza przyjaciela? Spojrzeli na mnie zdziwieni. - Nie patrzcie się tak na mnie! Jak można oskarżać Zayn'a o to, że niby przez niego palę?!
- To proste i logiczne. On jest nałogowym palaczem, więc wszystko składa się brzydko mówiąc w kupę. - powiedział na luzie Loczek. Rozwścieczona podeszłam do Loczka i wymierzyłam dłoń w jego policzek. Znowu kogoś biję, ughh... Nie lubię tego, ale czasami poprostu nie wytrzymuję. Chciałam uderzyć drugi raz, ale ktoś złapał mnie za nadgarstki i pociągnął w kąt salonu.
- Uspokuj się, Amy - okazał się to być Louis.
- Zostaw mnie! - wyrywałam się, lecz wszyscy są silniejsi ode mnie, w wyniku czego nie miałam z nim szans.
- Amy spójrz na mnie - nakazał. Nie chętnie popatrzyłam na niego. Znowu mnie hipnotyzował, ale teraz nie dam się omotać. - Uspokój się. - powoli moje mięśnię zaczęły się rozluźniać, a ja oddychałam głęboko. Nie wierzę, że on mnie "poskromił". Nikomu to jeszcze się nie udało. Oczywiście wyjątkiem jest moja kochana Jula albo moja sześcioletnia kuzynka Emilka (o tym później). Szatyn patrzył na mnie wyczekując, aż się całkowicie opanuję. Nastało to w szybkim czasie. Wzrokiem szukałam Hazzy. Wszyscy stali koło niego i podawali mu lód. Chyba tak mocno go nie uderzyłam, prawda? Ja to idiotka jestem! Podeszłam powoli do Loczka. Po chwili zorientował się, że idę w jego kierunku.
- Jeśli masz ochotę znowu mnie uderzyć to spierdalaj! - krzyknął szybko. Szepnełam ciche "przepraszam" i pobiegłam do swojego pokoju, w którym nadal siedział Zayn. W ręku trzymał jakiś kawałek papieru. Przeszukałam nerwowo kieszenie w celu znaleźenia tej groźby od Nathan'a. Serce mi staneło gdy stwierdziłam, że jest tam pusto.
- Co to jest? - spytał lekko zdenerwowany.
- Nic takiego - odpowiedziałam wyciągając dłoń, by oddał moją rzecz, jednak brunet schował papier do swojej kieszeni.
- Nic takiego? Ten sukinsyn ci groził, wiesz do czego on jest zdolny? A tak w ogóle to co się stało na imprezie?
- No my najpierw tańczyliśmy ze sobą, później poszliśmy do mojego pokoju i zaczął mnie całować, a ja odwzajemniłam pocałunek. Chwilę później złapał mnie za tyłek no i mu przywaliłam - westchnęłam. Trochę zmieniłam końcówkę, ale nie chciałam, żeby jeszcze bardziej się denerwował.
- Masz zakaz wychodzenia sama z domu, rozumiemy się? - już chciał wychodzić, lecz ja mu nie pozwoliłam.
- No chyba sobie żartujesz? - chłopak pokręcił głową zaprzeczając. - No zajebiście! Ja ci pomagam i biję Harry'ego dla ciebie, bo jesteś moim "bratem" - zaznaczyłam w powietrzu - a ty takie gówno odstawiasz?! - znowu byłam wściekła.
- Amy, posłuchaj... Jak to bijesz Hazzę? - spytał zdziwiony.
- Normalnie przywaliłam mu w twarz - stwierdziłam jakby to było oczywiste. Usłyszałam jeszcze ciche "o Boże" i brunet zniknął za drzwiami. Byłam strasznie przybita tym dniem. Postanowiłam spróbować usnąć, ale na marne. Sen nie chciał mnie dopaść przez co bardziej dobijałam się wspomnieniami z dzisiejszego dnia. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Okazł się to być pan Tomlinson. Usiadł koło mnie i obiął ramieniem.
- Co się stało z twoim telefonem? - spytał lekko rozbawiony Louis.
- Wkurzyłam się - stwierdziłam i skierowałam swój wzrok na rozwalone urządzenie.
- Hej, mała. Co się stało? - w jego oczach można było dostrzeć troskę. Wahałam się trochę, czy mu powiedzieć, ale w końcu to mój przyjaciel, prawda? Sama bym nie chciała byś okłamywana przez ukochaną osobę.
- No, bo zerwał ze mną chłopak przez telefon. Ja do niego już nic nie czułam, więc trochę się ucieszyła, ale zabolało mnie najbardziej jak to skończył. Co ja gadam?! Tylko to mnie boli - stwierdziłam i uśmiechnęłam się lekko.
- Aha - odpowiedział krótko. - To ty miałaś chłopaka?!
- Jaki refleks! - zaśmiałam się cicho. Znowu. Znowu mnie hipnotyzował swoimi niebiańskimi oczami. Nagle poczułam coś w brzuchu. To było przyjemne.....
___________________________
Ta dam! Wiem nudne, ale teraz coś nie mam weny. Wszystko przez ten durny sprawdzian! Proszę trzymajcie za mnie kciuki i módlmy się, żeby było opowiadanie do napisania! To tyle ;)
Do zobaczenia!!
Ps. Trzymajcie kciuki!
Ps.2. Proszę o wrażenie szczerej opini o rozdziale i o całym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz