Translate

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 19

Budzenie się na podłodze nie jest czymś przyjemnym. Zwłaszcza w tak okrutny sposób. Tak, Harry zepchnął mnie z łóżka. Zdenerwowana zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam z szafki garnek i łyżkę. Podreptałam do pokoju Loczka, który nadal głośno chrapał. Po cichu położyłam moje przyrządy na podłodze i usiadłam koło nich. Wzięłam łyżkę do ręki i zaczęłam głośno stukać nią w garnek. Po krótkiej chwili obudził się Harry.
- Pojebało cię?! - próbował przekrzyczeć mój "instrument". Odstawiłam moje narzędzia na biurku i podeszłam do niego ze sztucznym uśmiechem.
- Nie trzeba było mnie zrzucać z łóżka - syknęłam. Usłyszałam pukanie do drzwi, gdy się otworzyły można w nich było zobaczyć tych czterech idiotów.
- Czy wy do cholery możecie się zamknąć? - spytał zaspany i zdenerwowany Zayn.
- On mnie zrzucił z łóżka! - wydarłam się wściekła. - Mogę odzyskać swój pokój?
- Hmm... Pomyślmy. Chyba nikt nie ma ochoty na taką pobudkę - stwierdził patrząc na chłopaków, którzy kiwali głowami. Podeszłam do Niall'a i wyciągłam prawą rękę.
- Klucze - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Ten nie chętnie podreptał do swojego pokoju, wracając z kluczykami od mojego królestwa. Podziękowałam i ruszyłam w stronę sypialni. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Patrząc na ekran bardzo się zdziwiłam.
- Halo? - spytałam nadal zdziwiona.
- Cześć córciu! Pakujesz się już? - zadała mi pytanie rodzicielka.
- Co? Przcież miałam być w Londynie przez miesiąc - nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
- No i za dwa dni mija ten miesiąc - powiedziała jakby to było oczywiste. Bez zastanowienia się rozłączyłam i usiadłam na podłodze. Jak? Przecież przed chwilą tu przyjechałam. Co ja mam zrobić? Bardzo polubiłam tych przygłupów, a zwłaszcza Louis'a. Myślę, że poczułam do niego coś więcej niż przyjaźń, ale nie jestem do końca tego pewna. Przy nim czuję to coś w brzuchu. Nie wiem. Chciałabym wiedzieć, ale niestety moje marzenia nigdy nie zostaną zrealizowane.
- Hej mała. - wszedł do mojego pokoju Lou. Moje serce momentalnie przyśpieszyło. - Czemu siedzisz na podłodze?
- Nie wiem - odpowiedziałam patrząc przed siebie. Usiadł koło mnie i objął swoim silnym ramieniem. Siedzieliśmy przez dłuższy czas w milczeniu. Każdy z nas pochłonięty był swoimi myślami. Powrót do Krakowa nie bardzo mnie cieszył. Będę musiała znowu patrzeć na ich fałszywe gęby. Postanowiłam, że im się postawie, ale będę pośmiewiskiem całej szkoły. A gdzie ja to mam? Oczywiście w dupie. Dodatkowo rodzice będą się cały czas czepiać wszystkiego. Każdej uwagi, każdej jedynki, każdego upomnienia przez nauczycieli. Zdecydowanie nie chcę tam wracać. Moje przemyślenia przerwał głos Louis'a.
- Mamy zamiar iść z chłopakami na imprezę do Ed'a dziś wieczorem, idziesz? - spytał. Pokręciłam przecząco głową. Nie miałam ochoty na zabawę w takiej chwili. Zepsułabym tylko wszystkim humor, a przede wszystkim jak oni pójdą, będę miała czas na spokojne spakowanie się. Nie zamierzałam im mówić, ponieważ rozpłakałabym się, a nie chcę by oni patrzyli na mnie w takim stanie. Krótko mówiąc zamierzam uciec tak, by się nie zorientowali. - No trudno. Za pięć minut widzę cię na dole na śniadaniu - powiedział z uśmiechem i wyszedł. Ubrałam się w wybrane ciuchy i zeszłam na dół do kuchni. Szatyn właśnie rozbijał jajka, a ich zawartość lądowała na patelni. Zorientowałam się, że robi jajecznicę. Chłopak stał do mnie tyłem, więc mnie nie widział. Nie ukrywam, że patrzyłam się na jego zgrabny tyłek. Zawsze byłam zboczona, ale co ja poradzę? Skradłam się do niego po cichu w celu przestraszenia go. Szybko dotknęłam jego ramion, a z moich ust wydobyło się głośne "Bu". Louis podskoczył i dopiero wtedy zorientowałam się, że trzymał w rękach patelnie. Gorąca powierzchnia spadła mi na gołą stopę i odruchowo złapałam się za nogę.
- Kurwa mać! - skakałam po kuchni jak jakiś niedorozwój. Myślałam, że to pomoże mi z tym okropnym bólem. Louis podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Szybko poszedł do łazienki i postawił mnie na podłodze. Odkręcił korek z zimną wodą. Ciecz wlewała się do wanny dość szybko.
- Usiądź na krawędzi i włóż nogi do wody - nakazał pośpiesznie. Bez namysłu zrobiłam tak jak mi kazał w wyniku czego cała wpadłam do wanny.
- Noż kurwa - byłam zła, głównie na siebie za moją lekko myślność. Może i byłam cała mokra, ale trochę pomogło mi na nogę. - Przepraszam Lou - powiedziałam cicho i zawstydzona całą tą sytuacją opuściłam głowę w dół.
- Mała, nie masz za co przepraszać. To przecież ja upuściłem tą cholerną patelnie - można było wyczuć w jego głosie nutkę rozbawienia. Nie pewnie przeniosłam wzrok na niego, a on patrzył na mnie z troską.
- Ale to ja cię przestraszyłam - postawiłam mu się.
- Ale to ja trzymałem tą patelnie ponad ogniem jak jakiś dureń, bo mi się tak podobało - zamilkłam. Nie miałam już więcej argumentów na to, że to moja wina. - Poczekaj, przyniosę ci jakieś suche ubrania. - Zostałam sama. Ten chłopak na prawdę zawrócił mi w głowie. Był inny niż wszyscy. Opiekuńczy, miły, zabawny. Ci z Polski to szczerze mówiąc chuje, ale zdarzają się wyjątki.
- Proszę - uśmiechnął się. - Tylko, że to są moje rzeczy, bo nie chciałem u ciebie grzebać. - i znowu zostałam sama. To było naprawdę słodkie z jego strony. Spojrzałam na swoją nogę, która była czerwona i spuchnięta. Wyszłam z wanny i założyłam na siebie szare dresy, które zlatywały z mojego tyłka. Ubrałam jeszcze dość dużą czarną koszulkę i wyszłam z łazienki kulejąc. Oczywiście musiałam trzymać się za spodnie, bo inaczej widać by było moją gołą dupę. - Ej, czemu mnie zawołałaś? Przecież bym ci pomógł - pojawił się koło mnie Loueh jak jakiś duch.
- Większych spodni nie było? - spytałam z sarkazmem.
- Są za małe? Przecież ty jesteś taka drobniutka - stwierdził szatyn lekko zmieszany. Pokręciłam głową cicho się śmiejąc. Szłam dalej kiedy ktoś pociągnął mnie za nadgarstki, a po chwili poczułam jak spodnie są na moich stopach.
- Kurwa Louis! - wydarłam się i wyrywając dłonie z jego silnych rąk, złapałam za materiał i szybko pociągłam w górę. Słyszałam tylko śmiech Lou. Wściekła poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w moje rzeczy. Poskładałam jego ubrania i jak najszybciej udałam się koło drzwi do królestwa chłopaka. Otwarłam je i bez słowa rzuciłam jego ciuchy na łóżko. Ostrożnie udałam się na dół do kuchni, w celu znalezienia apteczki. Zastałam tam, krzątającego się po pomieszczeniu Zayn'a. Weszłam bez słowa przeszukując szafki.
- Czego szukasz? - spytał brunet z zaciekawieniem.
- Apteczki, wiesz gdzie jest? - chłopak chwile wpatrywał się w sufit myśląc, kiedy nagle się zerwał wziął stołek, na którym stanął i macał dłonią nad szafką. Po chwili poczułam na głowie silny ból. Jęknęłam przeraźliwie i szybko złapałam się za nią....

_____________________________
Przepraszam! Jestem zła na siebie, że nie dodałam nic w tamtym tygodniu, ale niestety nie miałam czasu. Jeszcze teraz nauczyciele się uwizieli i robią sprawdzian za sprawdzianem, więc będę najwięcej raz w tygodniu dodawać rozdział, ale jak zaczną się wakacje.... :) Ten rozdział nie bardzo mi się podoba, ale cóż. Chciałam trochę inaczej to opisać, przepraszam. Teraz mam dni doła, więc mam ochotę gdzieś zniknąć. To chyba tyle ;)

Do zobaczenia!!

4 komentarze:

  1. Dlaczego masz doła? A rozdział świetny jak zawsze*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kończy się opowiadanie :)To narazie jest koniec początku ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :-) nie martw się rozumiem cię - nauczyciele potrafią być nieźle pojebani o_O (sory za słowo)
    Czekam na kolejny, poczekam ile będzie trzeba *-*
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. O ile rozumiem to... ona wróci potajemnie do Polski, chłopaki będą smutni, ale na początku przerażeni, potem do niej polecą, ona będzie szczęśliwa, a jej "przyjaciele" będą zazdrościć, że zna 1d?
    Zgadłam?
    Rozdział wspaniały!

    OdpowiedzUsuń