Translate

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 6 {cześć druga}

Weszliśmy do domu, a gestem ręki zaprosiłam chłopaków do salonu.
- Chcecie coś do jedzenia, picia? - spytałam kulturalnie. Ta miła ja.. brr.. Widziałam, że Niall chciał o coś poprosić, ale Liam nadepnął mu nogę uciszając go.
- Nie dzięki - sparaliżował Nialler szatyna wzrokiem. Zaśmiałam się cicho i poszłam do kuchni po ciastka czekoladowe, które rzuciłam blondynowi. Zajadał aż mu się uszy trzęsły. Reszta tylko pokiwała z politowaniem głowami.
- Więc, Amy... - zaczął nie pewnie Liaś. - Czemu nie możesz jechać z nami dziś? - wyrzucił z siebie. Wzięłam głęboki i myślałam nad sensowną odpowiedzią przy której nie zacznę ryczeć.
- Będzie rozprawa w sądzie, na której muszę być obowiązkowo - zaczęłam bawić się palcami gapiąc się na nie. Patrzyli na mnie jak na jakiegoś przestępce. - Chodzi o pobicie..
- Pobiłaś kogoś?! - wykrzyknął Hazz, za co dostał w łeb od Zayn'a. - No co?
- Nie, Harry. Nikogo nie pobiłam - przymknęłam oczy oddychając głęboko. Ze świstem wypuściłam powietrze z ust.
- No przepraszam, ale ja nie uwierzę, że ktoś cię uderzył. Ty byś sobie nie dała - wypalił bez namysłu. Wstałam i ściągnęłam z siebie koszulkę.
- Może ja bym sobie to zrobiła, co?! - wydarłam się na Styles'a pokazując moje siniaki. Właśnie stoję przed chłopakami w samej bieliźnie. Trudno, jak coś wezmą mnie za dziwkę. - Może to ja błagałam ojca, żeby mnie bił?! Może to przeze mnie matka popełniła samobójstwo?! Może to przeze mnie straciłam rodziców?! Masz rację, to wszystko moja wina! - krzyczałam nie mogąc się uspokoić. Szybko wstał Zayn i mnie przytulił. Zaciągnął mnie do, któregoś z pokoi na dole. Oddychałam nie równomiernie. Na szczęście nie płakałam.
- Ubierz koszulkę - szepnął brunet podając mi kawałek materiału. Nie pewnie przeciągnęłam go przez głowę. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich w dół. Przede mną kucnął Zayn lekko pocierając moje plecy. - On najpierw mówi, później myśli. Znasz go - usiadł koło mnie obejmując mnie ramieniem. - Opowiesz mi o tym? Nie nalegam, ale byłoby mi łatwiej - pocałował mnie w czubek głowy. Pokiwałam twierdząco głową i opowiedziałam od początku do końca. W końcu mogłam się komuś wygadać. Był i jest Kamil, ale on wszystko wiedział na bieżąco. Ta rozmowa z Zayn'em była zupełnie inna. Słyszałam też jak opierniczają Harry'ego. Dobrze mu tak. Jestem smutna a jednocześnie wkurwiona. Nic się ten palant nie zmienił. Tak samo chamski i bezmyślny. - Spokojnie, mała - wyszeptał brunet. Głęboko zaciągnęłam się powietrzem i wstałam.
- Możemy iść - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Okazało się, że byliśmy w bawialni Emilki. Wróciliśmy do salonu, a w nim chłopcy cały czas ochrzaniali Styles'a. - Och, dajcie mu spokój. Przecież to tylko idiota bez mózgu - mruknęłam przeszywając wzrokiem Loczka. Chciał się odezwać, ale Louis gestem ręki zamknął go.
- Ty lepiej nic nie mów - oznajmił szatyn. - Dobrze zrozumieliśmy? Ojciec cię bił, a matka popełniła samobójstwo? - spytał nie pewnym głosem. Kiwnęłam głową potwierdzając jego słowa. Moje skarpetki stały się nagle bardzo interesujące. - Przykro mi.
- Wszystkim zawsze jest przykro, a tak na prawdę ludzie mają to w dupie. Czekają tylko aż osłabniesz by móc cię zniszczyć już do końca. Nawet nie macie pojęcia jak było mi ciężko przez te kilka miesięcy. Straciłam jedyną przyjaciółkę, najzwyczajniej w świecie mnie zostawiła. Dołączyła do "elity" - zaznaczyłam w powietrzu. Czułam, że do moich oczu napływają łzy. Nie mogę się przy nich rozkleić! - Od tamtej pory jestem wyzywana od szmat i dziwek - dokończyłam swój monolog i poszłam do kuchni po puszkę piwa. Moja ciocia lubiła sobie czasem wypić parę procentów, więc robiła zapasy. Odkapslowałam jedną puszkę i wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapie koło Lou i zaczęłam pić.
- Alkohol nie jest rozwiązaniem, kochana - powiedział szatyn wyrywając mi piwo. Jęknęłam z niezadowoleniem i założyłam sobie ręce na piersiach jak mała, obrażona dziewczynka.
- Albo piwo, albo papierosy. Wybierajcie - bąknęłam.
- Nie będziesz ani piła, ani paliła. Koniec dyskusji - oznajmił Louis i poszedł do kuchni, wylać procenty, jak mniemam. Ugh! Zrobiłam zadufaną minę. - Czyli ta rozprawa będzie przeciwko twojemu ojcu? - spytał spokojnie. Pokiwałam tylko głową zgadzając się  z nim. Wypuścił ze świstem powietrze z ust łapiąc się za włosy. - A rozprawa będzie...?
- Za dwa dni - dokończyłam. Szybko wyciągnął telefon i wystukał jakiś numer. - Loueh, co ty...?
- Zaufaj mi - wyszeptał przysuwając urządzenie do ucha...


_______________________
I oto jest nowy rozdział w ostatni dzień wakacji ;c Przepraszam, że taki krótki, ale na prawdę nie miałam czasu. Byłam też dziś na 'This is us'. Powiem wam tak.... ZA-KRÓT-KIE. Ale zajebiste <3 Nie zanudzam. Chcę jeszcze poinformować was, że teraz zaczyna się szkoła, więc będzie więcej czasu, bo naukę z góry do dołu będę olewać ;D Ach, i chciałam podziękować za te sześć komentarzy *.* Mam nadzieję, że pod tą notką będzie więcej, ale nie nalegam. To tyle ;)

Do zobaczenia! <3

4 komentarze:

  1. Jak zwykle swietnie , dzięki za więcej Zayna.Czekam na następny:****************

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszki, krótki, ale super! Następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ! Nawet nie wiesz jak się cieszę , że dodałaś ;3.Poprawiłaś mi humor ^^
    Mam nadzieję , że szybciutko dodasz następny bo ja czekam ;3
    Pozdrawiam cię ;*
    Evka =)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany jak mnie tu dawno nie było... weszłam i nowy rozdział widzę :D poszczęściło mi się :))) no a rozdział super :) Harry czy ty nie możesz trzymać języka za zębami? Zastanawia mnie jaki plan ma Louis? Hmmm... oby był dobry nie wiem może chce załatwić jakiegoś dobrego adwokata dla Amy? Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń